Czytelnia

“Timeo Hominem Unius Libri“

 

„ Boję się człowieka czerpiącego wiedzę z jednej książki „
św. Tomasz z Akwinu

 

Drogi Czytelniku !

 

    Źródło treści, które tu znajdziesz pochodzi z konferencji, sympozjów, odbywających się na terenie parafii, jak również autorstwa pochodzących z niej studentów, pracowników naukowych, osób związanych z życiem naszej wspólnoty, jak też z nami zaprzyjaźnionych.

   Publikować będziemy również przedruki artykułów w których pisano o nas lub z życiem naszym związanych.

   To także miejsce na treść ciekawych publikacji z różnych czasopism.

    Tu możesz zamieścić swój artykuł. Zapraszamy!

 

Tematyczny indeks zamieszczonych artykułów:

Edukacja, Wychowanie:

1.      Powołanie kobiety do służby człowiekowi w nauczaniu kardynała Stefana Wyszyńskiego. - Ks. dr Mieczysław Ozorowski

2.      Problem wychowania w nauczaniu pasterskim kardynała Stefana Wyszyńskiego skierowane do Polskiej wsi. – Maria Samul

3.   Wychowanie do wartości w dobie pluralizmu - dr Dariusz Sarzała

Teologia:

        1.   Rozumienie czasu i przestrzeni  z perspektywy teologicznej. - Ks. dr Sławomir Śledziewski

        2.   Jedność substancjalna duszy i ciała. - Ks. dr Adam Mariusz Filipowicz

       

Kultura, Folklor:

        1.   Zwyczaje Wielkanocne funkcjonujące na Litwie do połowy XX wieku.. -  mgr. Zyta Sawicka

        2.   Rola tatru dziecięcego - mgr. Irena Hlubek

        3.   Szopka betlejemska. Kiedy sie zrodziła, jak ja budowano, jakie są rodzaje szopkek, jaką symbolikę zawiera?

 ........................................................................................................................

 

POWOŁANIE KOBIETY DO SŁUŻBY CZŁOWIEKOWI W NAUCZANIU KARDYNAŁA STEFANA WYSZYŃSKIEGO

Ks. dr Mieczysław Ozorowski UKSW

Tekst chroniony prawem autorskim

 

Wstęp

    W czasach nam obecnych przywiązuje się wielką wagę do zachowań ekologicznych i do wychowania człowieka tak, aby szanował swoje środowisko. Dla chrześcijan taki sposób podejścia nie jest obcy. Od początku chrześcijaństwa zwracano uwagę na szacunek do stworzenia i podkreślano konieczność zachowania równowagi w człowieku i jego środowisku. Przykładem takiego nauczania może być to, co mówił Kardynał Stefan Wyszyński. Jego życie i działalność przebiegała w okresie trudnych i burzliwych przemian politycznych i społecznych. W niniejszym artykule zostaną przedstawione niektóre myśli podane przez Prymasa Tysiąclecia na temat powołania i roli kobiety we współczesnym społeczeństwie i szybko zmieniającym się świecie. Kardynał wskazywał na Pismo święte, w którym należy szukać inspiracji do odnalezienia właściwego miejsca kobiety (ale także każdego człowieka) we wspólnocie ludzkiej. Z całości nauczania prymasa wyłania się wielki szacunek dla rodzaju niewieściego i podziw dla podejmowanych przez niego zadań.

Boży zamiar wobec kobiety

    Źródło godności człowieka, w tym także godności i szczególnego powołania kobiety tkwi w fakcie stworzenia. Człowiek pochodzi od Boga. Stwierdzenie to oparte jest na dwóch opowiadaniach o stworzeniu człowieka zawartych w Księdze Rodzaju (Rdz 1,1- 2, 25). Według wizji kapłańskiej czyli pierwszego opisu, mężczyzna i kobieta są stworzeni równocześnie na obraz i podobieństwo Boże. Oboje mają panować nad światem i odbijać Boże ojcostwo przez płodność (Rdz 1,28). Są więc stworzeni jako małżeństwo. Każde z nich jest obrazem Boga, ale są tym obrazem także jako wspólnota poprzez wzajemną i szczególną więź.

    Na podstawie tekstów z Księgi Rodzaju można stwierdzić, że kobieta nie narodziła się z woli mężczyzny, ale wyszła spod rąk Boga. Została stworzona podczas snu mężczyzny, gdy ten nie miał możliwości wziąć jakiegokolwiek w tym udziału. Adam otrzymał ją „gotową", jest ona dla niego podarunkiem od Boga. Jest ona, jak i mężczyzna, twierdził Prymas „stworzeniem Bożym, szczególnie umiłowanym. Do tego stopnia umiłowanym, że aż Jego obrazem”.

    Kardynał Wyszyński głosił, że ich podobieństwo przejawia się w tym, iż oboje zostali stworzeni jako istoty rozumne i wolne, zdolne do poznania Boga, do umiłowania Go. Bóg przekazał im również zdolność do przekazywania życia i panowania nad światem i wykorzystywania go dla własnego dobra i służby Bożej. Twierdził także, że nie ma między mężczyzną i kobietą istotnych różnic, a pewne cechy odmienne zostały zaplanowane przez samego Stwórcę .     Kardynał Stefan Wyszyński w swoich wystąpieniach zwracał się z prośbą do kobiet, by starając się zrozumieć i odczuć swoje, zależne od Stwórcy pochodzenie, zaaprobowały plan Boży w sobie i łatwo się z nim pogodziły. Nie tylko dlatego, że nie ma innego wyjścia, ale z radości, aby jak najbardziej wniknąć w myśl Serca Bożego . Prymas apelował, by kobiety były tym, czym zapragnął widzieć je Stwórca w swojej przemądrej miłości i czym ustanowił je w konkretnym czasie i miejscu, ze wszystkimi istotnymi cechami. Przypomniał również, że najbardziej istotną sprawą jest dostrzegać zasadnicze cechy swojej osobowości, swojej kobiecości i aprobować je z radością oraz rozwijać je, a nawet być z nich dumnym.

    Według Kardynała Stefana Wyszyńskiego kobieta jest równa mężczyźnie. Opiera to stwierdzenie na Bogu, który chociaż Troisty, jest wewnętrzną jednością. Bóg używa swojej troistości jako zasady działania, ale Jego działanie jest jedno, jest zawsze nierozdzielną jednością. Wewnętrznej jedności swego działania w Trójcy użył Bóg jako wzór dla swojego działania na zewnątrz. Chcąc utrzymać zasadę jedności człowieka, zapożyczył się u Adama, aby powstał nowy człowiek, któremu dano imię Ewa. Z wielkim naciskiem podkreśla tą prawdę Księga Rodzaju. Bóg ukształtował dwoje ludzi: „Mężczyzną i niewiastą ich uczynił" (Rdz 1,27). Autor natchniony nie powiedział mężczyznę i niewiastę, tylko - mężczyzną i niewiastą. W ten sposób podkreślił, że właściwie jest jeden człowiek o wspólnym zadaniu.

    Prymas Wyszyński przypomniał również, że w dziele stworzenia oboje otrzymali wspólne zadanie kontynuacji życia ludzkiego. Bóg powiedział „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię" (Rdz 1,28). Przy realizacji tego powołania niezbędna jest uzupełniająca się jedność. Przy czym uzupełnienie jest tak absolutnie równe, iż nie powstanie nowy człowiek bez współdziałania i woli dwojga.

    Widzimy tu jak gdyby wydobyte dwie sprawy. Co innego jest osoba ludzka, a co innego jej udzielanie się poprzez działanie, co innego jej funkcja. Widoczne jest to w nieudanym dziele wychowania, wtedy gdy zabraknie współdziałania dwojga. Wszystkie nieszczęścia nieudanych dzieci wynikają właśnie z tego, że nie jest uszanowana tajemnica koniecznego współdziałania kobiety i mężczyzny. Dziecko, które jest wychowywane tylko przez ojca lub matkę, nigdy nie jest należycie przygotowane do życia. Natomiast, gdy istnieje jedno działanie dwojga, wówczas wychowanie jest harmonijne i udane.

    Kardynał twierdził, że każdy człowiek nosi w pewnym chociaż stopniu cechy męskie i kobiece. Są to właściwości psychiczne, duchowe, właściwości umysłu, woli i serca. Mimo tego, że istnieją różnice płci, to jednak zachodzą podobieństwa w psychice. W każdym mężczyźnie jest coś z usposobienia kobiety, a w każdej kobiecie coś z właściwości mężczyzny . W życiu każdego człowieka muszą być połączone te wartości człowieczeństwa, które znajdują się zarówno w psychice kobiecej jak i męskiej. W psychice męskiej muszą być wartości męskie, które stanowią o szybkiej decyzji i wyrazistej woli w procesie dociekań umysłowych i wielkich osiągnięć, ale potrzebne są również wartości duszy kobiecej. Potrzebne jest serce, aby wielkie siły, które się w mężczyźnie wyzwalają były łagodzone i sublimowane.

    Tak samo można powiedzieć o duszy kobiecej. Słusznie uważa się, że kobieta to matka pięknej miłości, to przede wszystkim przedmiot miłowania i nadzieja, że od niej spłynie miłość do każdego serca. Kobieta jednak również musi się posługiwać rozumem i wolą. Musi zaspokoić w sobie właściwości rozumu, woli i serca. W świetle tego co było wyżej powiedziane, kobieta tak jak mężczyzna wypowiada się na właściwy sobie sposób. Oddziaływanie kobiety jest niezwykle doniosłe, zarówno w życiu rodzinnym jak i małżeńskim przez zdolności poświęcania się szczytniejszym zadaniom, ideałom w życiu apostolskim, w dziedzinie opieki społecznej, dobroczynności, troski o człowieka .

    W życiu społecznym, według Prymasa „nie może być ideałem przewaga elementu męskiego czy też kobiecego. Najlepiej tę sprawę rozwiązuje sama natura, która mniej więcej równomiernie wprowadza w życie elementy męskie i kobiece . Kobieta i mężczyzna są sobie równi w związku z tym właściwy rozwój życia społecznego musi iść po linii natury i osobowości kobiety i mężczyzny. Trzeba dążyć, aby mężczyzna był bardziej sobą - mężczyzną, a kobieta, aby była bardziej sobą, aby nie wynaturzała się przez wydobywanie jakiś elementów obcych swojej naturze przez naśladownictwo mężczyzny .

IDEAŁ KOBIETY WSPÓŁCZESNEJ

    Kardynał Stefan Wyszyński twierdził, że w przeszłości istniały tendencje zmierzające do wychowania nowego typu kobiety. Miał on być całkowicie niezależny, wolny od natchnień i motywacji religijnej. Przypomniał, że w Niemczech przedwojennych usiłowano stworzyć specjalny typ kobiety. Miała ona nie należeć do nikogo, a jej życie miało być ujęte w pewne normy „klasztorne". Zadaniem tej instytucji było stworzenie specjalnych warunków, sprzyjających reprodukcji. Nazwano to w sposób nieco brutalny - „kobieta rozrodowa". Wojna położyła kres temu programowi, osnutemu na tle niepoważnej nauki o rasizmie, programowi, który głosił: trzeba stworzyć nową, zdrową rasę. Również w innych krajach usiłowano stworzyć nowy typ kobiety, który nic nie miał wspólnego z kobietą - matką.

    Według Prymasa Księga Przysłów w rozdziale 31 ukazuje najlepszy obraz zbliżony do dążeń i postulatów kobiety współczesnej, która pragnie być wszędzie. Pragnie być zrównana w szeregu najrozmaitszych zadań, jakie stoją otworem przed człowiekiem współczesnym. Chce w każdej dziedzinie współczesnego życia zabierać głos i wpływać na nie skutecznie. Twierdził, że opis biblijny daje obraz kobiety uniwersalnej, która jest kobietą w całym tego słowa znaczeniu - jest matką, kierowniczką swojej rodziny, jest zwierzchnikiem swoich sług. Jest również zainteresowana w dziele zdobywania dóbr materialnych dla całej rodziny. Dodaje nawet splendoru swojemu mężowi. Ona jest ośrodkiem, głównym ogniwem życia domowego i rodzinnego. Prymas zdawał sobie sprawę, że ten obraz „niewiasty mężnej" przedstawiony jest językiem starożytnym i wiele pojęć w tym opisie jest już anachronicznych. Należy jednak brać pod uwagę myśl przewodnią całego wywodu. A ta jest najpiękniejszą pochwałą kobiety, jaką w ogóle można znaleźć w literaturze światowej, a równocześnie wyraźną, odgórną aprobatą dla jej pozycji.

    Kardynał Wyszyński mówił, że idąc za natchnieniem Księgi Przysłów można naszkicować obraz kobiety. Jest to wizerunek kobiety - matki. Kobieta jest przede wszystkim nosicielką życia. Fakt ten powoduje w niej postawę ochraniania życia, opiekuńczego przy nim trwania. Wyjątkowo bowiem mocno objawia się w kobiecie instynkt życia. Jest ona całą swą naturą zwrócona ku życiu, jego dawaniu, utrzymywaniu, ochranianiu, pielęgnowaniu i wychowywaniu. Cały rozwój ludzi może być pojęty jedynie jako rozwój życia i służba życia. Symbol życia - miłość, kobieta - matka jest konieczny do zrozumienia właściwego sensu ludzkiego istnienia . Również współczesna kobieta jest powołana do dawania życia jako najlepsza matka. Zasadniczym wymiarem osobowości takiej matki jest poświęcenie dla dziecka. Kardynał tę formę aktywności traktuje jako wartość większą nawet niż własne życie.

    Zdaniem Prymasa „najlepsza” matka jest zawsze gotowa przyjąć wszelki trud, zdobyć się na każde poświęcenie, z niezwykłą cierpliwością i wytrwałością doprowadzić wszystko do końca. Matka nigdy nie traci nadziei i nie odstępuje, spieszy z pomocą i otuchą. Zawsze znajdzie wyjście. Jej ruchliwa umysłowość nie pozwala rezygnować, każe szukać nowych rozwiązań. Dziecko, gdy znajdzie się w trudnej czy beznadziejnej sytuacji życiowej szuka rady u matki, bo wie, że jej ruchliwy macierzyński umysł i kochające serce, jej zdolność do inicjatywy nie pozwoli zrezygnować i zwątpić. Matka nigdy nie ustaje, nie ustępuje, chociażby przegrana była blisko.

    Kardynał Stefan Wyszyński zwracał uwagę, że Księga Przysłów pięknie mówi o zewnętrznym wyglądzie kobiety. Czyni to w formie naturalnej aprobaty. Nie wyczuwa się jakiejś nagany dla kobiecej próżności. Troska o swój wygląd, o ciało i o piękno fizyczne jest rzeczą bardzo ważną dla kobiety. Prymas zwracał uwagę, na szczególny pęd do piękna. Twierdził, że nie trzeba się temu dziwić, gorszyć ani potępiać - bo groziłoby to nieporozumieniem. Należy tylko to zjawisko podbudowywać i pogłębiać jego treść. Ważne jest jednak by pouczać kobiety, że najlepszym kosmetykiem jest wewnętrzne dobro, które tkwi w ich sercach. Ono sprawia, że nawet brzydki człowiek ma jakiś szczególny urok podczas, gdy o pięknym a pustym mówi się piękniś i na tym koniec. Kardynał wskazywał również, że obraz kobiety nakreślony przez Księgę Przysłów, uwydatnia naturalną prostotę, swobodę człowieka pogodnego i radosnego. Kobieta winna pielęgnować te właściwości, w chwilach trudnych przezwyciężać siebie.

    Zdaniem Wyszyńskiego współczesna kobieta powinna dążyć do zdobywania wiedzy i specjalizacji. Ważne jest jednak by ta wiedza była możliwie wszechstronna i nie ograniczała się tylko do techniki naukowej, ale prowadziła ku prawdziwej mądrości duchowej. Dla kobiety istotną wartością winno być również piękno duszy pochodzące z właściwego stosunku do Boga i rzutujące nawet na piękno zewnętrzne, fizyczne, piękno ciała. Ważna jest umiejętność łączenia piękna fizycznego z kulturą duchową, gdyż jedno uwarunkowane jest drugim. Piękno kobiety współczesnej musi być wszechstronne.

    Kobieta została stworzona przez Boga wspólnie z mężczyzną, w związku z tym jest skazana na towarzystwo męskie, którego uniknąć nie można, począwszy od domu rodzinnego, poprzez stosunki społeczne. Ważną więc rolę odgrywają wzajemne relacje. Prymas głosił, że powinny się one opierać na wzajemnym, duchowym zaufaniu do partnera. Współczesna kobieta powinna wiedzieć, że nie należy zniżać się do poziomu drugiej strony by ratować swoją pozycję i autorytet, gdyż można osiągnąć przeciwny skutek. Kobieta nie może dać się ściągnąć w dół, ponieważ została powołana do tego, aby dźwigać innych wzwyż.

    Według Prymasa współczesna kobieta powinna być współpracownikiem Boga w usłużności wobec świata i w czynieniu dobrze innym. Dlatego ma moralny obowiązek wnikać w potrzeby ludzi, którzy są koło niej, zgadywać je i przewidywać. Nie czekać, aż o nich powiedzą, lecz je niejako uprzedzać. Aby było to możliwe kobieta musi wyrabiać w sobie wrażliwość na innych ludzi, rozumieć ich potrzeby, nauczyć się umiejętności łatwego dawania. Coś sobie ująć, aby dać innym; zadziałać na siebie profilaktycznie. Jednak umiejętność wspierania, dawania jest sprawą subtelną i delikatną. Nie należy tej subtelności niczym urażać, zwłaszcza oczekiwaniem na podziękowanie.

    Kardynał Stefan Wyszyński twierdził, że „niewiasta mężna" oprócz najrozmaitszych osobistych właściwości i przymiotów, posiada jeszcze pewne cechy nabyte, może z niemałym trudem wypracowane i podtrzymywane. Współczesna kobieta powinna być pracowita, przezorna, czujna, troskliwa i kochająca. Jej pracowitość ujawnia się przede wszystkim w sferze pewnych sprawności domowych. Jest doskonałą gospodynią umie mnożyć zasoby, dbać o nie, zaspokajać potrzeby własne i domowników. Kobieta powinna być na te potrzeby i przewidująca. Już z góry wiedzieć jak im zaradzić.

    Pracowitość współczesnej kobiety ma możliwość ujawnienia się również w pracy zawodowej. Wytworzono taką sytuację, która sprawiła, że kobiety rzuciły się gremialnie w sidła zawodu i pracy by rozwijać siebie, podnieść swoją pozycję, zaspokoić potrzebę dowartościowania i akceptacji . W sposobie myślenia współczesnej kobiety właściwie najważniejszą staje się potrzeba podobania się i niezależności przez posiadanie zawodu. Natomiast to zasadnicze i podstawowe zadanie kobiety macierzyństwo staje się sprawą którąś z rzędu. Macierzyństwo u wielu kobiet przestało być przedmiotem pragnień i wielkich nadziei. Wiele kobiet zapomina o tej podstawowej prawdzie, że pierwszym i zasadniczym jej powołaniem jest bycie matką. Niektóre bowiem podejmując pracę zawodową żyją w poczuciu, że dzieci, które nosiły i zrodziły, czyli osoby powierzone im z natury, stają się dla nich życiowym ciężarem.

    Kardynał Wyszyński twierdził, że w związku z ogromną potrzebą wykonywania przez kobiety pracy zawodowej należy zapewnić jej możność wykonywania pracy w warunkach zgodnych z jej obowiązkami i potrzebami małżeńskimi, macierzyńskimi i rodzinnymi. Jeśli więc praca wysoko wykwalifikowanych kobiet jest konieczna, musi się ona odbywać w takich warunkach, aby w wyniku zaangażowania kobiety nie ucierpiało jej najbardziej istotne zadanie matki i wychowawczyni narodu w rodzinie domowej.

    Zdaniem Prymasa Polski współczesna kobieta zobowiązana jest połączyć te dwa zadania w taki sposób by jedne obowiązki nie kolidowały z drugimi. Ważne jest by była wspierana przez męża, by wzajemnie się uzupełniali. Kardynał Stefan Wyszyński głosił, że współczesna kobieta tak jak „niewiasta mężna" jest pracowita. Jest to cnota społeczna, wybitnie pożądana, jednak z przesadą mówi się o pracowitości, a mniej o umiejętności pracy. Jest to pewnego rodzaju wykrzywienie samego charakteru pracy, bo nie może ona być za bardzo popędzana i przyśpieszana, musi być refleksyjna i z namysłem. Musi ją cechować pewnego rodzaju wewnętrzny ład i pokój. Aby praca, która jest spełnianiem obowiązków przynosiła radość i spokój, konieczne jest pewnego rodzaju programowanie. Powinno ono być umiarkowane. Prymas mówił, że nie należy się bać umiarkowanej pedanterii, wyznaczania sobie terminów. Szczególnie świat kobiecy powinien to robić, gdyż najczęściej nie uznaje kalendarza ani godzin.

    Zdaniem Kardynała współczesna kobieta pracująca jest punktualna i przezorna czyli przewidująca, działająca w określonej kolejności zadań i działań. Prymas Stefan Wyszyński przedstawiając wzór kobiety opierał się na obrazie „niewiasty mężnej" przedstawionym w Księdze Przysłów, ponieważ uważał, że wszystko co jest tam powiedziane jest nowoczesne i nadal aktualne. Ta wszechstronność postaci kobiecej, jej wszechobecność, jej wrażliwość na wszystkie sprawy i zadania odpowiada i współczesnej pozycji kobiety, a zarazem współczesnym oczekiwaniom na nowy typ kobiety. Zmienia się tylko język, ale założenia i tezy są te same.

DUCHOWE MACIERZYŃSTWO KOBIETY

    Według kardynała Stefana Wyszyńskiego „zasadniczym przeznaczeniem kobiety jest rodzenie zarówno w porządku fizycznym jak i porządku duchowym . W związku z tym macierzyństwo to nie tylko powołanie dziecka na świat i zaspakajanie jego potrzeb fizycznych. Mały człowiek, by dobrze mógł się rozwijać potrzebuje również poczucia bezpieczeństwa, miłości, kontaktu psychicznego i szacunku. Kobieta podejmując trud wychowania dziecka staje się matką w wymiarze duchowym. Wprowadza dziecko w świat w sensie psychicznym, przez to, że umożliwia mu doświadczanie miłości. Poprzez swoją bliskość, opiekuńczość i czułość ujawnia mu miłość, a zarazem uczy miłości. Jest pierwszą osobą przez dziecko kochaną i od niej rozpoczyna się uczenie tej najważniejszej umiejętności.

    Prymas Polski pouczał, że kobieta realizując duchowe macierzyństwo winna zainteresować dziecko sprawami innych, uwrażliwić na ich potrzeby. Ma za zadanie nauczyć umiejętności porozumiewania się, ofiarności, wrażliwości na cudze cierpienie, delikatności, umiejętności dostrzegania w każdym jego wartości i piękna, a także zamiłowanie do kształtowania estetycznego i miłego otoczenia.

    Kardynał twierdził, że kobieta jest duchową matką nie tylko dla dziecka ale również i dla męża, który zwłaszcza w późnym wieku staje się dla kobiety małym dzieckiem. W związku z tym bardziej wówczas potrzebuje matki aniżeli żony. Głosił, że w taki sposób ujawnia się prawda, iż małżeństwo to nie tylko związek ciał lecz także dusz. Przyjaźń dusz nawet jest trwalsza aniżeli ciał. Współżycie, pomoc duchowa dochodzi do głosu zwłaszcza wtedy, gdy osłabnie wpływ fizyczny. Prymas pouczał również, że kobieta winna realizować duchowe macierzyństwo także w stosunku do ludzi ją otaczających. Dzieje się tak, bo każdy po to, aby mógł wzrastać musi uwierzyć w swoją wartość. Potrzebuje kontaktu i bliskości z innymi ludźmi, potrzebuje akceptacji i człowieka, któremu mógłby zaufać. Świat potrzebuje uczenia miłości i sytuacji, w której może istnieć miłość .

    Kardynał Wyszyński przypomniał, że kobieta ma wszelkie predyspozycje duszy, by tym zadaniom sprostać. Zdaniem Wyszyńskiego błędem było to że zawsze uważano iż z tylko kobieta zamężna może być matką. Jest jednak inaczej. Każda kobieta jest powołana by być matką w sensie duchowym . Współczesny świat bardzo potrzebuje kobiecego serca, opieki i pomocy. Pragnie ciepła jej szlachetnych uczuć w kontekście stechnizowanej i uprzedmiotowionej rzeczywistości . Prymas wzywał również, by kobiety zawsze pamiętały o tym, iż wszędzie człowiek czeka na ich macierzyńską dobroć i pomoc.

    Prymas Polski głosił, że również kobiety, powołane do życia zakonnego i apostolskiego, zostały wezwane do macierzyństwa duchowego. Nie mają wprawdzie własnych dzieci, ale żyją w otoczeniu bardzo wielu cudzych bezdomnych, chorych, osieroconych, które jeszcze bardziej pragną miłości, czułości i dobroci kobiecej. Wypełnianie tego zadania jest zgodne z psychiką kobiecą, którą Bóg powołał do przekazywania wartości, wychowywania innych . Zdaniem kardynała Wyszyńskiego „każda kobieta zawsze odnajdzie swoją pozycję i swoje zadanie w macierzyństwie, które na nowo odradza się w niej, nie więdnie nawet wtedy, gdy ona już zwiędła. Dotyczy to każdej kobiety nie tylko kobiety – żony.

    Zakończenie

    Pisząc o powołaniu kobiety Kardynał Stefan Wyszyński odwoływał się do faktu stworzenia człowieka przez Boga. Kobieta posiada tę samą godność, co mężczyzna. Na płaszczyźnie godności są oni sobie równi, chociaż istnieją pewne różnice w powołaniu wynikające z różnicy płci. Oboje są wezwani do bycia współpracownikami Boga w panowania nad ziemią i przekazywaniu życia. W sposób szczególny kobieta jest powołana do przekazywania i ochrony życia ludzkiego. W naturze kobiety wpisana jest opieka i troska o życie.

    Według kardynała Stefana Wyszyńskiego, każda kobieta dążąc do osiągnięcia wzoru „niewiasty mężnej powinna zawsze mieć przed oczyma przykład Maryi. Powinna ona być natchnieniem dla słów, postawy i poczynań współczesnej kobiety, gdy będzie wyjaśniała swoją godność i szlachetność swojego posłannictwa. „Nie wystarczy jednak znać Maryję i Jej wielkość, trzeba zbliżyć się do Niej i żyć w promieniach Jej obecności” . Prymas wzywając do realizacji wzoru współczesnej „niewiasty mężnej" powtórzył za świętym Pawłem „W czynieniu dobrze nie ustawajmy, bo czasu swego żąć będziemy bez ustanku. A przeto póki czas mamy, czyńmy dobrze wszystkim, a najbardziej domownikom wiary" (Ga 6, 10)

Ogólnopolska Konferencja Naukowa, Poryte 5. 10.2001 r.

 *******************************************************************************************

PROBLEM WYCHOWANIA W NAUCZANIU PASTERSKIM KARDYNAŁA STEFANA WYSZYŃSKIEGO SKIEROWANE DO POLSKIEJ WSI.

Maria Samul, Szkoła Podstawowa i Gimnazjum nr 3 w Augustowie

Tekst chroniony prawem autorskim

 

    Wprowadzenie Kardynał Stefan Wyszyński wielokrotnie podejmował problem wychowania, zwłaszcza w swoich kazaniach, homiliach, listach pasterskich i publikacjach książkowych skierowanych do rodziców, nauczycieli i wychowawców mieszkających na wsi. Prymas Wyszyński ukazywał nie tylko potrzebę, ale wskazywał na konieczność wychowania, którego domaga się natura człowieka. Prawo do wychowania jest przedłużeniem prawa do życia: „Prawa dziecka do pełnego wychowania są zabezpieczone przez samą naturę człowieka, który skierowany jest przez Boga do celów ziemskich i ostatecznych. (...) Dziecko ma prawo do takiego wychowania, aby je ono uzdolniło do spełniania tych zadań”. Doskonalenie osoby w procesie wychowania jej podmiotowej aktywności w przyjmowaniu przybliżonych przez wychowanków wartości. Wychowanie wymaga wysiłku wielu osób, jawiących się jako wychowawcy, a także wysiłku osoby wychowywanej. Trzeba, więc w całym procesie wychowawczym rehabilitować pełnego człowieka, pełną osobowość, uwydatniając jej rozumność, akcentując wolność osoby i jej zapotrzebowanie na miłość.

    Zadanie wychowawcy jest niezwykle wzniosłe i odpowiedzialne, ponieważ dotyczy formacji duszy i intelektu, dlatego też wymaga większej uwagi, niż praca rzeźbiarza, czy malarza. Celem wychowania jest kształtowanie człowieka, aby usposobić go do zrealizowania celu ostatecznego, który w nauce Prymasa jawi się jako osiągnięcie zbawienia. Dlatego też, jawi się postulat mający na celu zespolenie tego, co naturalne – z tym, co nadprzyrodzone.

1. Odpowiedzialność wychowawcza rodziców

    Ważną rolę w wychowaniu młodego pokolenia odgrywa odpowiedzialność wychowawcza rodziców. W rodzinie istnieje odpowiedzialność wszystkich za wszystkich. Można mówić o pewnym wzajemnym wychowaniu siebie przez wszystkich członków rodziny. Szczególna jednak odpowiedzialność spoczywa na rodzicach, którzy muszą być uznani za pierwszych nauczycieli i głównych wychowawców swych dzieci. Ten priorytet rodziców w stosunku do innych instytucji wychowawczych, które mają rodzinom pomagać, a nie zastępować, pochodzi z faktu przekazania swoim dzieciom życia.

    Nauczanie Prymasa Wyszyńskiego wiąże się nie tylko z podkreśleniem samego uprawnienia rodziców do wychowania, gdyż jest ono oczywiste, ile wskazuje na potrzebę i wybór kierunku wychowania zgodnie z ich przekonaniami. W naszych warunkach – mówi Prymas – chodzi o prawo do katolickiego wychowania dzieci i młodzieży. „Rodzice katoliccy mają naturalne, przyrodzone, humanitarne prawo do pełnej wolności nauczania i wychowania młodego pokolenia zgodnie z ich sumieniem”. Przytoczone treści wskazują, iż Prymas prawo do wychowania dzieci wiązał z koniecznością przestrzegania podstawowych praw osoby ludzkiej, szczególnie prawa do wolności sumienia i wyznania. Kościół i państwo – zdaniem Wyszyńskiego - posiadają prawo do współdziałania w procesie wychowania, jednakże mają obowiązek uwzględniać niezbywalne prawa rodziców do jego kierunku i charakteru.

1.1. Świadectwo życia

    Oddziaływanie rodziny na dziecko w najwcześniejszym okresie jego życia zostawia w psychice ślad, znamię, którego żadne późniejsze wysiłki wychowawcze nie potrafią zatrzeć. Mogą go tylko tuszować, korygować. Już w najwcześniejszym okresie życia dziecka kształtuje się w jego duszy wzorzec moralny, którego nie pozbędzie się nigdy. Może on ulec tylko modyfikacji lub zepchnięciu pod wpływem dalszego wychowania.

    System oddziaływania rodziców nie może być zastąpiony przez żaden inny system.. Dzieci bacznie obserwują rodziców, wpatrują się w nich, a nawet je naśladują. Oni są dla dzieci wzorem i przykładem. Rodzice spełniają swe apostolstwo, wychowując potomstwo zgodnie z duchem Ewangelii. Prymas Wyszyński w rodzicach widzi wychowawców, którzy mają unikać wszystkiego co gorszy ich młode pokolenie. Rodzice pamiętając słowa Chrystusa o zgorszeniach, mają strzec czystości moralnej swego domowego ogniska. Rodzice poprzez przykład pozytywnego postępowania stają się wychowawcami prawa moralnego. Sposób życia rodziców wyraża się w rozmowach, w modlitwie wspólnej i postawie. Wychowujący własnym przykładem swoje potomstwo rodzice, przeciwstawiają się obmowom innych, zadawaniu im krzywd. Dają przykład troski o zbawienie innych ludzi przez modlitwę za nich. Własnym przykładem uczą rzetelnego wypełniania swoich obowiązków i wszelkiej pracy, której owoce służą im samym i innym ludziom.  Świadectwo życia rodziców stanowi pewien autorytet wartości dla młodego pokolenia. Autorytet jest wtedy wiarygodny, gdy kompetentni rodzice podają wskazania możliwe do przyjęcia - ze zrozumieniem i zaufaniem. Wartość wzoru staje się skuteczna wówczas, gdy wzbudza klimat szacunku i serdeczne kontakty ułatwiające przyjęcie pewnego stylu myślenia, sadzania, czy też działania. Życie rodzinne posiada własną wewnętrzną dynamikę funkcjonowania i rozwoju, czy też zamierania lub rozpadu. Uchwycenie tych prawd pozwala zrozumieć zjawisko szczęścia rodzinnego, a także rodzinnych tragedii.

1.2. Wychowanie do wiary

    Zagadnieniem szczególnie ważnym w nadaniu sensu życia są wartości religijne. Rodzice prosząc o chrzest dla swojego dziecka zobowiązują się prowadzić je do poznania prawd wiary Chrześcijańskiej oraz do przyjęcia pozostałych sakramentów inicjacji chrześcijańskiej. Położenie fundamentów wiary należy do rodziców, ponieważ oni są kapłanami życia Kościoła domowego, czyli mają pełnić misję Kościoła wobec swoich członków. Rodzice powinni pamiętać, że katecheci pomagają im w spełnianiu ich obowiązków, a nie odwrotnie, że rodzice łaskawie pomagają katechetom. Najlepszy przekaz wiary następuje w trakcie praktyk religijnych. Wspólna Msza św., modlitwa, dostosowany do wieku rachunek sumienia, czytanie Pisma św., pieśni, połączone z rozmową i wyjaśnieniem już od wczesnego dzieciństwa, kiedy pojawia się myślenie przyczynowe może kształtować światopogląd dziecka.

    Życie religijne nie jest jedynie przywilejem życia zakonnego, lecz powołaniem każdego chrześcijanina, zwłaszcza rolnika. Skuteczność oddziaływania religijności rodziców w procesie kształtowania postaw religijnych dzieci zależy od osobistego zaangażowania się rodziców w życie religijne oraz ich stosunku do religijnych zachowań. W kształtowaniu życia należy zwrócić uwagę na ducha modlitwy i pokuty w wyzwalaniu się ze słabości i oczyszczaniu z niedoskonałości moralnej. Każdego dnia rolnik, a także każdy człowiek powinien się odmieniać, chociaż wewnętrzna praca nad sobą „podobna jest niekiedy do okrutnego skwaru, spadającego na nasze głowy, który może nas porazić, wysuszyć, umęczyć i odebrać wszystkie siły”. Tak więc, rozwój życia religijnego polskiego rolnika, utrudzonego mozolną pracą ma polegać na świadomym przyjmowaniu i ofiarowaniu Bogu wszystkiego, co niesie z sobą codzienne życie . Rozwijanie życia duchowego – mówi Prymas Wyszyński – przynagla cywilizacja techniczna, sprzyjająca konsumpcjonizmowi, która prowadzi do laicyzacji życia i egoizmu. Pogłębianie życia religijnego staje się potrzebą zarówno dla głębszego odradzania życia Kościoła, jak i przeciwwagi laicyzacji i zobojętnienia religijnego.

2. Udział środowiska w procesie wychowania

    Wpływy i oddziaływanie środowiska dokonuje się już w stadium życia, gdy człowiek jest najbardziej podatny. Proces rozwoju trwa, jak wiadomo przez całe życie, a środowisko rodzinne przez przykład, bezpośredniość i intymność kontaktów wymiany rodzinnej stanowi ważny czynnik. Rodzina czerpie swe wartości ze środowiska i kultury narodu. „Związek z Ojczyzną – nauczał Prymas – kształtuje się przez wszystko i przez pierwsze słowa w ojczystym języku szeptane przez matkę nad kołyską dziecka i pierwsze słowa, które ono wypowiada: << mama, tata, mamusia >> i przez pierwsze śpiewy, które słyszy w dzieciństwie, przez najbliższe otoczenie, z którym zapoznaje się, otwierając coraz szerzej swe oczy na wielki Boży świat. Więź z Ojczyzną pogłębia się przez obyczaje i zwyczaje rodzinne, przez wychowanie uspołeczniające, wiążące człowieka z szeroką społecznością – Narodem, który ma swoje dzieje, historię bolesną czy też radosną”.

    Z biegiem czasu młody człowiek spotyka nowe osoby i nowe środowisko, które zaczyna odgrywać w jego życiu wpływ wychowawczy, dodajmy: dodatni lub też ujemny. „W tym nowym kontakcie występuje pewien dystans czy nawet sprzeciw w stosunku do wychowania rodzicielskiego, w stosunku do rodziny. W fazie przechodzenia od wychowania do samowychowania stosunki w rodzinie chłopskiej układają się na ogół pozytywnie, chociaż jest jeszcze daleko do ideału harmonijnego współżycia rodzinnego.

    Wpływ środowiska kształtuje wyraźniej osobowość. W wieku fizjologicznego dojrzewania, umysłowego dorastania i emocjonalnego dojrzewania – często występują trudności wychowawcze, na zasadzie przekory i ślepego uporu. Istnieje manifestacja postępowa wbrew oczywistym racjom i lekceważące ustosunkowanie się do ludzi dorosłych, nowy stosunek do grupy rówieśniczej, nawiązywanie kontaktów z rówieśnikami innej płci, przyjmowanie określonych postaw i poglądów na świat.

2.1. Szkoła

    Szkoła jest drugim środowiskiem wychowawczym, które na przełomie dzieciństwa i młodości, odgrywa ogromną rolę w życiu dziecka. W wielkim dziele wychowania człowieka, rola szkoły przyjmuje z rąk rodziców funkcje kształcenia, a jednocześnie staje się głównym wychowawcą przygotowującym do życia społecznego. Szkoła staje się nie tylko nauczycielem i egzekutorem kodeksu norm, ale jest sprzymierzeńcem rodziców.

    W swej działalności wychowawczej szkoła jest pomocnikiem rodziców . „Szkoła ma współdziałać z rodziną, pomagać jej tak pracować jak tego wymaga nasze środowisko katolickie. Nie można nastawać przeciwko religii, Kościołowi, przeciwko obyczajom chrześcijańskim - podkreśla Prymas Tysiąclecia. Szkoła musi realizować program wychowania narodowego. A w Polsce wychowanie narodowe oznacza wychowanie chrześcijańskie. Wychowanie chrześcijańskie jest wychowaniem religijnym kształtującym postawy oparte na etyce chrześcijańskiej i kultywuje tradycje kultury ojczystej.

    Ksiądz Prymas mocno akcentuje priorytet szkoły, który ma służyć najważniejszym wartościom, wartościom kultury narodowej: „Szkoła musi dać dzieciom i młodzieży miłość do Ojczyzny, do kultury domowej, rodzinnej i narodowej. I musi wychować je w tym duchu. Szkoła nie może czynić z dziatwą..., co się jej podoba, bo szkoła nie jest instytucją autonomiczną i nadrzędną nad Narodem. Wyrasta z potrzeby Narodu, z jego ducha. I musi liczyć się z Narodem, z jego wymaganiami, z jego kulturą i obyczajowością”.

    A zatem instytucja szkoły - podkreślał wielokrotnie Ksiądz Prymas - powinna opierać się na zaufaniu rodziców bezwzględnie odpowiedzialnych za prawidłowy rozwój dziecka. Pozytywny, a zarazem wychowawczy wpływ szkoły kształtuje umysł i charakter, a wiedza, która jest dostarczana będzie wiedzą uczciwą i rzetelną.

2.2. Organizacje wiejskie

    Każdy pracownik, „każdy rodzaj pracy niesie ze sobą własne potrzeby, własne zadania i kwalifikacje, bo tylko ludzie w tym samym dziale pracy mogą kompetentnie i fachowo mówić o swoich sprawach”. Podobnie jest i na odcinku pracy rolnika. Rolnicy mają prawo domagać się uznania wszystkich swoich naturalnych uprawnień. Prawo do zrzeszania się w związki i organizacje wiejskie posiada każdy pracownik. Prawo to, nie jest prawem danym przez władzę, ale jest prawem naturalnym człowieka. Organizacja i związki zawodowe mają na celu bronić interesów gospodarczo – społecznych.

    Istniejące prawo rolników Prymas Wyszyński nazwał prawem wiążącym. Punktem wiążącym rolników jest ziemia, która łączy ludzi w doli i niedoli rolniczej. Natomiast zrzeszenia takie jak: Miejskie Bazy Maszynowe, Kółka Rolnicze czy Spółdzielnie Kółek Rolniczych nie zawsze mogą w pełni zaspakajać potrzeby rolników. Dlatego rolnicy zdając sobie sprawę z trudności związanych ze stanem rolnictwa wezwani są przez Prymasa Wyszyńskiego do tego, aby tworzyli organizacje wiejskie, które mogłyby bronić rangi ich zawodu. Organizacje wiejskie mają bronić swoich uprawnień i walczyć o respektowanie ich praw.

3. Pomoc parafii w wychowaniu młodego pokolenia

    Parafia wiejska jest wspólnotą lokalną, której wszyscy członkowie się znają, a władza i autorytet proboszcza sięga poza sferę spraw religijnych. Można rzec, iż typ parafii wiejskiej, nie stanowi grupy ściśle religijnej. Jej działalność jest wielokierunkowa. Podstawową jej działalnością jest sprawowanie liturgii, zwłaszcza sakramentów, duszpasterstwo obejmujące wszystkie grupy społeczne: dzieci, młodzież, dorosłych. Duszpasterstwo specjalistyczne: chorych, głuchoniemych, dzieci specjalnej troski, czy też działalność charytatywna obejmuje pomoc najbiedniejszym , nie posiadającym pomocy ze strony rodziny.

    Zadaniem duszpasterza jest przygotowanie chrześcijan do życia rodzinnego, troska o właściwy rozwój i pasterska opieka nad rodzinami już istniejącymi . W ten sposób kapłan staje się wychowawcą i obrońcą praw człowieka . W trudnej sytuacji znajduje się z tego punktu widzenia wychowanie dzieci z rodzin zaniedbanych i rozbitych . Najczęściej jest to sytuacja ,w której matka sama wychowuje dzieci przeważnie pracując , przygnieciona ciężarem odpowiedzialności i obowiązków. Otwarcie drzwi „ normalnego ” rodzinnego domu spoczywa - podpowiada nam Prymas Wyszyński spoczywa na całej rodzinie parafialnej . Należy tym dzieciom pokazać radość płynącą z rodzinnej wspólnoty i jedności , która stanowi ważną pomoc wychowawczą. Fundamentem wzajemnej współpracy w dziedzinie wychowania winno być poczucie odpowiedzialności wszystkich rodziców za wszystkie dzieci.

    Życie na wsi obfituje w mnóstwo problemów różnorodnej natury i ujawniają się w nim różne potrzeby. Pomoc rodziny parafialnej może polegać na trafnej poradzie , na rozstrzyganiu trudnych kwestii , podsunięciu dobrej książki lub udzieleniu środków materialnych. W porę przyniesiona pomoc może pozwolić uniknąć wielu konfliktów, zażegnać je lub przynajmniej zyskać na czasie, w którym dojdzie do głosu refleksja. Niesienie pomocy konkretnym ludziom jest więc ważnym założeniem wychowawczym o szerokim wachlarzu działań. W rodzinie parafialnej wzrasta troska o każdego człowieka. Dlatego - mówił Prymas - „ chciejcie dostrzec wśród was osamotnionych, chorych, cierpiących, głodnych Boga, smutnych, obarczonych nadmiernym wysiłkiem w służbie rodzinie i pracy zawodowej , zwłaszcza rolnej ”. Służba na rzecz drugiego człowieka poszerza nasze serca , przedziwnie nas uszlachetnia i zbliża wszystkich do siebie”.

    Zdaniem Księdza Prymasa katechizacja, oraz grupy nieformalne są czynnikiem ożywiania i pogłębiania życia religijnego i wychowawczego. Właściwe duszpasterstwo usuwa powstałe wątpliwości i kryzysy wiary. Pod wpływem prądów laicyzujących przyczyną wątpliwości są przede wszystkim braki myślowego systemu prawd dogmatyczno - biblijnych . Wśród ludności wiejskiej niejednokrotnie zauważa się także poważne braki w wiedzy teologicznej, a nierzadko spotyka się ludzi , u których występują podstawowe braki w wiadomościach katechizmowych . Stąd też istnieje konieczność nadania poszczególnym grupom parafii charakteru wychowawczego i doskonalącego element życia całej społeczności wiejskiej.

3.1. Katechizacja

    Należy podkreślić , że katecheza kształtuje religijność człowieka ze względu na jej długotrwałość i powiązanie z codziennym życiem . Organizowana katecheza parafialna w budynkach kościelnych , a także po domach prywatnych wyswobodziła ogromną inicjatywę i odpowiedzialność wśród rodziców. Konieczność przyprowadzania czy przywożenia dzieci na katechezę parafialną stworzyła możliwość większego kontaktu między katechetą , a rodzicami, jak również między samymi rodzicami. Jednak katechizacja według opinii członków synodu „ nie może się ograniczać wyłącznie do nauczania prawd wiary .. Musi prowadzić do uczestnictwa w sakramentach świętych i życiu Kościoła, a także do dawania świadectwa o Chrystusie w życiu codziennym”.

    Z codziennego życia „ wiemy , że katecheta może tylko zachęcić do regularnej modlitwy , do przyjmowania sakramentów świętych , do dawania świadectwa w życiu codziennym. O tym jednak , czy katechizowani będą się modlić, uczestniczyć i w życiu Kościoła czuć się za niech odpowiedzialni decyduje życie rodziny , modlitwa jej członków , przyjmowanie sakramentów świętych , oraz życie religijne i świadectwo w życiu codziennym wspólnoty parafialnej ”.     Zharmonizowanie katechezy z wychowawczą działalnością ma kształtować każdego człowieka w tym też rolnika, w kierunku wyrobienia głębokiej świadomości zespolenia chrześcijanina z Bogiem i innymi ludźmi. Nauczanie Prymasa Tysiąclecia ma na celu wychowanie ludzi zaangażowanych , a nie biernych ograniczających się do przestrzegania zakazu << nie wolno >>.

3.2. Małe grupy nieformalne

    Tym, co łączy grupę, jest cel i sposób pogłębiania swego życia wewnętrznego. Znane są grupy działające przy parafii tego typu jak: Żywy Różaniec, tercjarze, pomocnicy Maryi. Jeszcze inne grupy tworzą rolnicy tego samego zawodu lub stanu. Mają oni swoje problemy i troski dnia codziennego. Dlatego łatwo i chętnie tworzą się w społeczności grupy nieformalne, w których omawiają swoje problemy i razem podejmują praktyki religijne . W ten sposób stają się pomocnikami charytatywnymi, którzy - jak sugeruje Prymas: „ mają świecić przykładem pokoju Bożego w swoim życiu domowym i rodzinnym ”. Właściwa działalność powinna opierać się na kilku istotnych założeniach, które mają „ stanowić myśl przewodnią.

    Grupy nieformalne mają za zadanie służyć ożywianiu religijnego życia w swoim środowisku, doskonalić konkretyzację szczegółowego zadania oraz pomagać najbardziej potrzebującym. Prymas Wyszyński podkreślając walor grup, mówi, iż jest to „ społeczność , która przekracza próg doczesności i wiąże nas z mocami trwałymi na życie nieprzemijające ”. Grupy spełniają swoją rolę w parafii pełniąc funkcję ożywiających i wychowujących organów , przy pomocy których łatwiej buduje się dobro wspólne.

ZAKOŃCZENIE

    Przesłanie moralne odzwierciedla stan wiedzy, jaki istniał na przełomie lat 1950 – 1981. To prawda, że zmieniły się nieco realia, w jakich działa obecnie Kościół, różne też jest rozłożenie akcentów w nauczaniu społecznym. Nie zmieniły się jednak zasady, na których Kościół opiera swoją naukę, co sprawia, że sposób myślenia o sprawach wychowawczych polskiej rodziny, jaki został tutaj zaprezentowany, wydaje się dziś szczególnie aktualny i potrzebny oraz stanowi pewien program odnowy polskiej wsi. Troska Prymasa Tysiąclecia o rozwój polskiej wsi wskazuje na konieczność odrodzenia się na stabilnych podstawach wypróbowanych przez wieki zasad moralnych, najbardziej humanitarnego prawa – prawa Bożego. Moralna odnowa polskiej wsi według nauczania Prymasa Wyszyńskiego może dokonać się tylko przez rodzinę. A rolnik powinien być nie tylko żywicielem, – lecz twierdzą wychowującą i broniącą wartości religijno – moralnych.

Ogólnopolska Konferencja Naukowa. Poryte 5. 10.2001 r.

 ********************************************************************************************

WYCHOWANIE DO WARTOŚCI W DOBIE PLURALIZMU

 dr Dariusz Sarzała, Areszt Śledczy, Warszawa - Białołęka

Artykuł chroniony prawem autorskim

 

    Współczesna rzeczywistość społeczna jak i konkretne doświadczenia wychowawcze przekonują nas coraz bardziej o konieczności dyskusji nad problemem wartości w wychowaniu. Problem ten nabiera szczególnego znaczenia właśnie w obecnej rzeczywistości społecznej, którą charakteryzuje pluralizm wartości i postaw etycznych jakże często związany z poczuciem indywidualnego zagubienia w gąszczu głoszonych stanowisk i poglądów.

    W procesie wychowania pojawiają się także pytania o katalog wartości, jaki należy brać pod uwagę oraz zasadnicze pytanie: ,,Czy w wychowaniu wartości należy rozwijać, czy też przekazywać’’?

Zanim jednak przejdę do przedstawienia tego problemu, chciałbym najpierw określić czym są wartości i jakie jest ich znaczenie.

Czym są wartości

    Wartości w naszym życiu odgrywają rolę szczególną. Człowiek dlatego właśnie, że jest człowiekiem, poznaje wartości, doświadcza ich, oraz realizuje je w swym działaniu. Istnienie człowieka nie jest możliwe w świecie pozbawionym wartości, aksjologicznie pustym. ,,Człowiek, aby stać się sobą potrzebuje pozytywnie wypełnionego świata’’1     W tym miejscu należy się jednak zastanowić nad pojęciem – wartość. Analiza literatury naukowej prowadzi do stwierdzenia, że istnieje bardzo wiele zarówno określeń, jak i podziałów tego terminu.

    W naukach społecznych słowo ,,wartość’’ zwykle odnosi się do tego, co człowiek świadomie lub nieświadomie ceni, do czego wytrwale dąży. Wartości moralne określane są jako ogólne wzory i ideały postępowania odnoszące się do ludzkiego działania. Oznaczają one pozytywny stosunek do najważniejszego celu w życiu człowieka i mają na niego decydujący wpływ. Realizując wartości w swym życiu w sposób istotny odróżniamy się od zwierząt i podkreślamy swoje człowieczeństwo.2

    W niniejszym artykule nie możliwe jest jednak przeprowadzenie szczegółowej analizy, aby na jej podstawie dokładniej wyjaśnić pojęcie wartości moralnych. Pozostaje więc przyjąć, że wartości są świadomym wyobrażeniem tego, co jest godne pożądania, na zdobyciu czego człowiekowi najbardziej zależy z uwagi na zaspokojenie jego potrzeb.

    Wartością są więc te zdarzenia, które człowiek uznaje za cenne, jak i to co może stanowić normę wzór zachowań, czyli regułę jak człowiek powinien lub nie powinien postępować.3 W taki sposób pojęte wartości są zarówno zinternalizowanymi standardami zachowań, wykształconymi w procesie wychowania, jak i normami postępowania a zarazem celami, do których człowiek dąży.

   Wartości stają się wyznacznikami naszych życiowych wyborów i dążeń oraz decydują o rozwoju osobowym każdego z nas. Przyjęty system wartości stanowi podstawę wyboru określonego postępowania oraz celu i sensu naszego życia.

    Wartości etyczne a współczesny relatywizm moralny

    Szczególne zadanie stoi przed wychowaniem, które jest procesem wspomagania rozwoju osobowego, zwłaszcza w sferze przyjmowanego systemu wartości.

    Należy jednak zaznaczyć, że jest to zadanie niezwykle trudne, zwłaszcza w obecnej rzeczywistości, którą charakteryzuje narastający liberalizm akcentujący konieczność realizowania w praktyce zasad indywidualizmu i pluralizmu oraz zapewnienia ludziom jak najszerszego i nieskrępowanego prawa do wyboru wartości.

    Można też spotkać kierunki negujące potrzebę jakichkolwiek zasad moralnych. Przedstawiciele tak zwanej etyki sytuacyjnej twierdzą, że o moralności decyduje własna sytuacja człowieka, a nie system wartości i norm moralnych. W sposób szczególny problem ten akcentuje Jan Paweł II stwierdzając, że ,,w ostatnich czasach doszły też do głosu różne doktryny próbujące podważyć wartość nawet tych prawd, o których pewności człowiek był przekonany. Uprawniona wielość stanowisk ustąpiła miejsca bezkrytycznemu pluralizmowi, opartemu na założeniu, że wszystkie opinie mają równą wartość: jest to jeden z najbardziej rozpowszechnionych przejawów braku wiary w istnienie prawdy, obserwowanego we współczesnym świecie.’’5 Sytuacja taka prowadzi w konsekwencji do coraz powszechniej występującego relatywizmu propagującego model człowieka wyzwolonego ze stałych przekonań, wartości etycznych i religii. W takim klimacie intelektualnym łatwo jest niektórym ideologom wychowania reprezentować pogląd, jakoby chrześcijańska koncepcja dobra i zła była barierą rozwoju cywilizacyjnego, a stałe zasady i normy moralne ograniczały wolność człowieka. ,,Dzieci – jak głosi Brock Childsholm - muszą się wyzwolić z moralności, religii czy kulturowych uprzedzeń narzucanych przez rodzinę czy religię czy też inne < moralne autorytety>’’.6

    W teorii wychowania opartej na skrajnym relatywizmie moralnym i poznawczym, akcentuje się, że moralny osąd rozwija się u człowieka spontanicznie i powinien być pobudzany przez dyskusje nad przeciwstawnymi poglądami. Uważa się również, że każdy człowiek, zarówno dziecko jak i dorosły, powinien sam wybrać właściwą dla siebie wizję świata z pośród wielu konkurujących ze sobą idei i stanowisk filozoficznych. Natomiast nie dopuszcza się wskazywania, co jest dobre, a co złe. Wychowanie do wartości moralnych uważane jest za niedopuszczalną próbę narzucania dzieciom i młodzieży obcego punktu widzenia. Nauczyciel, który przekazuje wartości, indoktrynuje! Postępowanie takie określane jest jako sprzeczne z tolerancją. Zwolennicy takiej koncepcji wychowania lansują pogląd, że wychowankom należy przedstawić różne propozycje moralne, religijne i światopoglądowe, wybór pozostawiając ich osobistym decyzjom, ponieważ to sam młody człowiek ma zadecydować o słuszności wyboru określonej wartości.

    Należy jednak w tym miejscu zaznaczyć, że propozycje pluralizmu, według którego każdy ustanawia dla siebie swój system wartości, jakoby mając do tego prawo, są w rzeczywistości rezygnacją z wartości. W tym przypadku bowiem nie jest na przykład istotne poznanie prawdy, lecz prawo do jej stanowienia. Podobna sytuacja ma również miejsce w przypadku innych wartości, i tak na przykład pięknem może być już tylko to, co się komuś podoba, prawdziwym to - co sobie ktoś myśli, a dobrem to - co ktoś tak określa.

    Koncepcja wychowawcza oparta na tak pojętym pluralizmie zakłada, że najwyższą wartością jest rozwój człowieka, a wszystko inne powinno zostać tej wartości podporządkowane. W tym przypadku trzeba jednak stwierdzić, że założenie takie jest w rzeczywistości wyjściem poza płaszczyznę wartości. Wartościami nazywa się bowiem zdolności i umiejętności ludzi, czyli to, co może być tylko narzędziem w działaniach, które dopiero mogą wspierać coś, co jest wartością, o której ma decydować sam poszczególny człowiek.

    Ponadto należy zaznaczyć, że taka wizja wychowania pomija wiele ważnych kwestii, na przykład na jakiej podstawie wychowanek nie znający moralnych zasad ma dokonać wyborów? Właściwy wybór tego co dobre lub złe, wymaga często dużego doświadczenia życiowego, którego przecież jeszcze nie posiada młody człowiek. Czy więc w takiej sytuacji nie zaakceptuje on poglądów tej osoby, która bardziej sugestywnie potrafi ująć swą argumentacją i osobowością, lub czy nie zasugeruje się przykładem większości i będzie wybierał stosownie do chwilowej przyjemności i osobistej korzyści. Powinniśmy więc uwzględnić fakt, że młody człowiek nie zawsze potrafi wskazać dobra lub wybrać autentycznych wartości. Natomiast liberalne media, subkultury młodzieżowe oraz oddziaływania wielu innych środowisk niejednokrotnie zniekształcają prawdziwy obraz rzeczywistości.

    Uznanie pluralizmu za istotną cechę współczesności nie powinno więc powodować aprobaty dla wszystkich zachowań i wzajemnie wykluczających się poglądów. Nie jest bowiem możliwe jednoczesne aprobowanie dobra i zła, moralności i niemoralności.

    Natomiast należy podkreślić, że w obecnej rzeczywistości społeczno – ekonomicznej, jest możliwe poszukiwanie cech i elementów stanowiących o humanistycznym i ludzkim wymiarze kultury moralnej. Z faktu bowiem, że poszczególni ludzie prezentują różne hierarchie wartości nie możemy przecież wyciągnąć wniosku, że wszystkie wartości są względne. Także z faktu, iż wiele osób przyjmuje wzory zachowań niezgodne z ustalonymi tradycją standardami moralnymi, nie wynika, że sytuację powinniśmy uważać za normalną i kulturowo zaakceptowaną. Sytuację taką można jedynie w dopuszczalnych granicach tolerować.7

    Niewątpliwie pluralizm kulturowy wymaga wielości opinii, stanowisk mieszczących się oczywiście w określonych granicach zachowań. Musimy jednak pamiętać, iż nie wszystkie te stanowiska możemy uznać za jednakowo prawomocne. W przeciwnym razie jednakowej ocenie należałoby poddać zarówno czyny ofiarne jak i zbrodnicze, totalitaryzm i demokrację, system społecznej sprawiedliwości i system krzywdy oraz wyzysku. Uważam za wystarczające przedstawione racje uzasadniające istnienie wartości oczywistych czy też norm niekwestionowanych tkwiących w każdej zdrowej kulturze i chcę jednocześnie podkreślić, że ich akceptacja świadczy o wyborze autentycznie ludzkiego wymiaru kultury godnej człowieka.

Realizacja wartości w szkole

     Aksjologiczny zamęt obserwowany w rzeczywistości społecznej, obejmuje swym zasięgiem również środowiska oświatowe i prowadzi w konsekwencji do osłabienia szkoły będącej jednym z najważniejszych środowisk wychowawczych. Należy zwrócić uwagę, że środowisko wychowawcze jakim jest szkoła, nie działa w oderwaniu od dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości. Stąd też rozchwiany ład w świecie wartości współczesnego społeczeństwa polskiego, spowodowany między innymi rozliczeniem się z przeszłością oraz próbą całkowitej zmiany dotychczasowego systemu, nie jest również obcy szkole.

    Problem ten wiąże się więc z transformacją ustrojowo – systemową dokonującą się w naszym kraju. Charakterystyczną jej cechą jest stan bierności, nieufności i sceptycyzmu, wyrażający się zwątpieniem pedagogów w potrzebę i skuteczność swych oddziaływań w przezwyciężaniu kryzysu wartości. Wynika to przede wszystkim z poczucia bezradności w przygotowaniu młodzieży do życia w rzeczywistości pluralistycznej, pozbawionej wyraźnych drogowskazów moralnych. W środowiskach oświatowych, wśród nauczycieli i młodzieży zaobserwować można zróżnicowane postawy zarówno wobec samych wartości jak i potrzeby ich realizacji w konkretnych sytuacjach życiowych. Jak wynika z przeprowadzonych badań, dla wielu pedagogów właściwe zachowanie pedagogiczne wiązać się powinno ze starannym unikaniem wartościowania, które może zniewalać wychowanka. Wychowanie do podstawowych wartości (prawdy, dobra, piękna) utożsamiane jest również niejednokrotnie z mechanicznym wdrukowaniem norm i formalistycznym ich egzekwowaniem, któremu przeciwstawia się wrażliwość emocjonalną dziecka na bliżej nie określone wartości. 8

    Poznawanie wartości i wiedza o nich staje się w wielu przypadkach domeną osobistych i dowolnych rozstrzygnięć, obojętnych do wychowawców szanujących intymną sferę prywatności swych uczniów. Obawy o ingerencję w tę sferę biorą się zapewne stąd, że wiele osób nie widzi różnicy między narzucaniem własnej wiedzy o wartościach i zmuszaniem do działań zgodnych z nią a przekazywaniem swej wiedzy po to, by wychowanek, któremu się ją przekazuje, skierował swą uwagę tam, gdzie istnieją widziane przez wychowawcę wartości i gdzie sam może je dostrzec.

    Zauważa się również tendencje poszerzenia swobód i obszaru działania społeczności szkolnych, skierowane na zminimalizowanie barier ograniczających ucznia. Prowadzi to jednak w rzeczywistości do rozszerzania praw ucznia przy jednoczesnym nie uwzględnieniu rozszerzenia sfery jego odpowiedzialności, także odnośnie wypowiadania poglądów i prezentowania postaw.

    Obawa przed zniewoleniem ucznia i konsekwencja w przestrzeganiu zasad liberalizmu każą wielu wychowawcom pozostać obojętnym wobec wysiłków młodych ludzi poszukujących trwałego oparcia dla swych moralnie ważnych decyzji. Niejednokrotnie pozostawia się im prawo do popełnienia błędu (człowiek ma prawo do błędu, niech robi cokolwiek, byle bez żadnych ograniczeń i bez zniewolenia). W ten sposób całkowita dowolność, realizowanie wszelkich pragnień i ustanowienie sobie dowolnego systemu prawdy staje się wyrazem wolności i demokracji. Założenie takie jest jednak pozbawione cech obiektywności i odpowiedzialności wychowawczej. Nie dostrzega bowiem faktu, że dzieci i młodzież są szczególnie podatni na różne wpływy, przeżywają także konflikty i kryzysy, będące zarówno rezultatem ich doświadczeń jak i po prostu naturalnego procesu dojrzewania. Jest to wiek buntu, poszukiwań oraz wyborów – nieraz nawet bardzo trudnych. W takich okolicznościach łatwo funkcję ,,niebezpiecznego’’ wychowawcy przejąć może grupa rówieśnicza, jakże często czerpiąca z mediów wzory zachowań agresywnych i hedonistycznych. ,,Pół tysiąca trupów, ponad dwa tysiące scen przemocy, ponad sześćdziesiąt ostrych scen erotycznych, pół tysiąca słów powszechnie uważanych za obraźliwie – zarejestrowano podczas tygodniowego monitoryngu największych polskich stacji telewizyjnych.9

Oczekiwanie na autorytet

    Należy być również świadomym faktu, że młody człowiek, pomimo, że w wielu dziedzinach życia domaga się akceptacji swych dążeń do samodzielności i niezależności, to jednak w głównych kwestiach natury religijnej, światopoglądowej i moralnej, szuka często zupełnie podświadomie, autorytetu i rady ludzi dorosłych. W ten sposób chce bowiem otrzymać nie indyferentne lub neutralne, lecz jednoznaczne wyjaśnienie celu i sensu swego postępowania. W sytuacji kiedy dorośli nie przedstawią swoim wychowankom żadnych wartościowych i jasnych wskazań, to dojść może u nich do stanów depresyjnej bezradności, dezorientacji, a w wielu przypadkach nawet do całkowitego cynizmu i nihilizmu.

    Ponadto ogromna różnorodność informacji, ofert kulturowych, czy form ekspresyjnego oddziaływania powoduje, jak wynika z badań i obserwacji, zagubienie się młodych ludzi w świecie. We współczesnej rzeczywistości przypominającej coraz bardziej targowisko, na którym oferuje się do sprzedaży hałaśliwie i natrętnie reklamowane myśli, młodzi, niedoświadczeni ludzie mogą mięć problemy z rozpoznaniem rzeczywistych wartości tych ofert. Pod atrakcyjną powłoką mogą być ukryte rzeczy mające niewiele wspólnego ze swą zewnętrzną formą. Tym bardziej groźne są konsekwencje rozczarowań i zawodów, w przypadku gdy młody człowiek odkryje, niejednokrotnie już za późno ich prawdziwą wartość. Wynikać to może przede wszystkim z nieumiejętności, rozpoznawania wartości cennych i oddzielania ich od wartości złudnych, choć niejednokrotnie atrakcyjnych. Natomiast, żeby posiąść umiejętność rozpoznawania wartości, niezbędne jest jej oparcie na solidnej podstawie którą jest wiedza o wartościach.

    Należy również zwrócić uwagę na fakt, że w wielu krajach zachodnich wychowanie szkolne, odnoszące się do sfery wartości, ukierunkowane jest na kształtowanie przekonania, że normą moralną, którą uczniowie powinni uznać za decydującą w swym życiu, są wartości konstytucyjne. Wartości te zawierają zespół dóbr, ideałów i wyobrażeń, stanowiących podstawę dla określonego państwa. W wychowaniu tym dominuje dążenie to tego, żeby uczniowie prezentowali postawy, które przewiduje prawodawstwo demokratycznie uchwalone przez parlamenty. W kształtowaniu postaw moralnych uwzględnia się również zespół wartości ukształtowanych w zachodniej cywilizacji, np., : wolność każdego człowieka, równość, godność osoby ludzkiej, poszanowanie jej praw itp.

    W świetle przedstawionych faktów uzasadnionymi stają się oddziaływania wychowawcze mające na celu pomoc, szczególnie młodemu człowiekowi, tracącemu w nurcie przemian społeczno – politycznych, ekonomicznych i kulturowych, wiarę we wszelkie prawdy i wartości. W kontaktach wychowawczych niezbędne jest zatem skierowanie wychowanka na wartość, a nie na posługiwanie się nią jako argumentem uzasadniającym określone działania, wymagania społeczne lub prawa poszczególnych osób wobec społeczeństwa. Wychowanek, który nie zostanie wprowadzony w świat wartości moralnych, nie będzie mógł kształtować w sobie charakteru, a praca wychowawcza z nim, nie przyniesie spodziewanych efektów.

Wartości etyczne jako podstawa procesu wychowania

    Przeżywającym dylematy moralne młodym ludziom, poszukującym drogi, po której mogliby bezpiecznie i godnie iść, można pomóc umiejętnie wprowadzając ich w świat uniwersalnych wartości etycznych, zawierających w sobie wielowiekowe doświadczenia i refleksję.11 Należy się jednak skupić nie na przedstawianiu gotowych recept na życie, czy dostosowywaniu myśli do z góry ustalonego wzorca, lecz na budzeniu w wychowanku refleksji nad samym sobą, oraz otaczającą go rzeczywistością. Wychowanie bowiem powinno mieć na celu doskonalenie sztuki dokonywania wyboru między różnie pojętymi wartościami, i uczyć ich harmonijnego zintegrowania w życiu osobistym i społecznym. Zinternalizowane wartości pozwolą na dokonywanie świadomych i odpowiedzialnych wyborów w sytuacji konkurujących ze są różnorodnych stanowisk, opinii, poglądów i postaw. oraz decydują o wyborze celów życiowych. Niezbędną staje się więc rzetelna edukacja aksjologiczna, obejmująca poznawanie różnych systemów i hierarchii wartości, ich funkcjonowania w życiu poszczególnych osób i społeczności, ich źródeł i historycznych konsekwencji, podobieństw i różnic kulturowych.

    Należy również pamiętać, że o systemie wartości jakiejś osoby możemy mówić wtedy, gdy stwierdzamy pewną liczbę wartości podstawowych, takich na których nadbudowane są pozostałe wartości hierarchicznie uporządkowane.10 Powinniśmy wiedzieć, że człowiek nie może się w pełni rozwijać bez realizowania w swym życiu takich podstawowych wartości jak: prawda, piękno, dobro, sprawiedliwość. Pełnię rozwoju osobowego wyznaczają także: ,,miłość’’, ,,empatia’’, ,,cierpliwość’’. Wśród najczęściej występujących wartości moralnych można wyodrębnić również takie jak: bezinteresowność, dzielność, lojalność, mądrość, opanowanie, prawdomówność, prawość, szlachetność, tolerancja, uczciwość, umiejętność przebaczania, wierność. Wymienione pojęcia są wartościami niezależnie od tego, jaka otacza nas rzeczywistość i jakich usprawiedliwień dostarczają nam przemiany – cywilizacyjno – kulturowe.  Pomimo, że istnieje wiele kontrowersji i nieporozumień wokół określenia świata wartości to jednak faktem jest, że wartości etyczne mają charakter uniwersalny, czyli dotyczą wszystkich ludzi i całego świadomego życia. Posiadają cechę szczególnej normatywności, czyli nie tylko fascynują i pociągają - jak odkrywanie prawdy lub doznawanie piękna – lecz również zobowiązują. Wartości nie są wytworem ludzkiego umysłu, lecz dobrem moralnym, cechą obiektywnej dobroci życia i postępowania człowieka; są tym, co już od czasów starożytnych zostało nazwane ,,cnotą’’(gr. arete, łac. virtus). Tych wartości się nie tworzy, lecz - podobnie jak w przypadku prawdy – się je odkrywa. Stanowiące prawdę życia, wartości raz odkryte zobowiązują by je realizować zarówno w swym osobistym jaki i społecznym postępowaniu.12

    Dlatego niezbędne staje się przywrócenie tym podstawowym wartością moralnym należnego im miejsca w procesie wychowania. Zadaniem i obowiązkiem wychowawcy powinna być zatem pomoc w poszukiwaniu autentycznych wartości nadających właściwy sens życiu i sprzyjających pełnemu rozwojowi osobowemu wychowanka.

    Pogłębienie ,,aksjologizacji’’ wychowania może stać się wyborem kierunku działania najbardziej obiecującego dla współczesnej pedagogiki, pozwalającym na stwarzanie coraz lepszych warunków dla kształtowanie postawy człowieka, jego stosunku do świata oraz pełniejszej świadomości celów życiowych. 13

    Aksjologiczne podstawy procesu wychowania zadecydują również o tym, czy i w jakim stopniu młodzież będzie zachowywać ciągłość kulturową, wyrażającą się m.in. w ogólnie akceptowanym systemie ,,tradycyjnych’’, ,,uznanych’’ wartości, czy też będzie kierowała się wartościami ,,swoistymi’’, niejednokrotnie wyraźnie destruktywnie wpływającymi na rozwój osobowy i jakość życia społecznego.

Wychowanie do autentycznych wartości moralnych jest więc szczególnym zadaniem jakie stoi nie tylko przed odradzającą się polską szkołą, lecz również przed rodziną i innymi środowiskami mającymi istotny wpływ na przebieg procesu wychowania młodego pokolenia. 

Ogólnopolska Konferencja Naukowa, Poryte 05.10.2001 r.

********************************************

Rozumienie czasu i przestrzeni z perspektywy teologicznej
 
Ks. dr Sławomir Śledziewski, UKSW
 
Artykuł chroniony prawem autorskim
 
  1. NAKREŚLENIE PROBLEMATYKI 

Przestrzeń i czas tworzą podstawową strukturę Kosmosu. A mimo to są jednymi z najbardziej tajemniczych pojęć. Czy przestrzeń jest bytem? Dlaczego czas ma kie­runek? Czy Wszechświat mógłby istnieć bez przestrzeni i czasu? Nie tylko w zakresie nauk przyrodniczych, lecz także i w filozofii szeroko rozpowszechniony jest pogląd, że czas i przestrzeń stanowią atrybuty, czyli nieodłączne cechy („formy istnienia") wszelkiej materii. Do tego wszystkiego należy postawić pytanie: jak należy rozumieć czas i przestrzeń z perspektywy teologicznej? Przecież ta nauka używa zupełnie in­nych metod i kategorii niż nauki przyrodnicze, a nawet filozofia. Czy można jednak mówić adekwatnie o czasie i przestrzeni w teologii bez znajomości fundamentalnej wiedzy o tych terminach z zakresu fizyki i najnowszych odkryć naukowych?

Paradygmaty czasu i przestrzeni są „nieusuwalną areną", na której odgrywa się cały dramat Wszechświata. One narzucają swoje warunki ludzkiemu doświadczeniu.' Przestrzeń i czas (zwane współcześnie czasoprzestrzenią - czasoprzestrzeń zaś nie sta­nowi gotowego złożenia czasu i przestrzeni, gdyż zarówno czas jak i przestrzeń to zło­żone struktury relacyjne, powstałe z prostszych elementów preczasowych) implikują człowieka do ciągle na nowo stawianego pytania, jak wszystko się zaczęło? W miarę rozwoju nauk empirycznych odpowiedź na to pytanie zyskuje nowe oblicza i zmienia w sposób wyraźny światopogląd człowieka. W zakresie nauk przyrodniczych, zgod­nie z teorią względności A. Einsteina, nie da się rozdzielić obu tych pojęć. Przy tym pojęcie czasu zawsze „wyprzedza" pojęcie przestrzeni, gdyż czas jest konstytutywny dla przestrzeni.

Mamy tu do czynienia ze zredukowaniem przestrzeni do czasu, które jest warun­kiem teologicznej interpretacji obecności Boga w przestrzeni jako dynamicznej sku­teczności Boskiego Ducha. Jakie jest ostateczne przeznaczenie naszego świata? „Wiele osób przeraża wizja wszechświata, który trwa tylko przez pewien czas, kończąc żywot w zimnie lub żarze. Nawet jeśli zdarzenie to nastąpi w odległej przyszłości, długo po śmierci każdego z nas, to i tak ma w sobie ciężar czegoś odbierającego sens rzeczom, które obecnie robimy, gdyż nie przetrwają."2 Jak w obliczu tych zmian można mówićw kategoriach religijnych o czasie i przestrzeni? W teologii chrześcijańskiej pojęcia czasu i przestrzeni są związane z wypowiedziami o relacji Boga do świata. Bóg stwa­rzając świat, stworzył przestrzeń i czas. Czas i przestrzeń są metaforą dla teologicznie ukazanego pojęcia widocznej hemisfery stworzenia. Dlatego czasoprzestrzeń należy wyjaśnić teologicznie.3 W teologii rozróżniamy czas bycia i czas stawania się. Czas stawania się wydaje się mieć większe znaczenie, gdyż posiada charakter metafizycz­ny i może zawrzeć w sobie dynamiczną skuteczność Boskiego Ducha w Jego dziele stworzenia. Dlatego w związku z teologicznym pojęciem czasu należy stwierdzić, że geneza tego wymiaru musi wywodzić się ze zbawczego działania Boga.

Jednocześnie należy zauważyć, że czas stawania się i czas bycia, rozumiany głównie fizykalnie, uzupełniaj ą się. Jeżeli założymy fakt stworzenia, z którym łączymy fizyczne kategorie rozumienia, to stwierdzimy, że czas należy rozumieć kompleksowo. Co jed­nak oznacza ta kompleksowość dla teologii? Jedną z prób odpowiedzi podejmuje H. W. Beck. Wychodzi on od stwierdzenia, iż każda nauka szczegółowa dążąc do pogłębiania swojej wiedzy i tak nie jest w stanie objąć całości. Wszechświat w swoim wymiarze materialnym, indywidualnym i informacyjnym otoczony jest tzw. „Proto"-Kosmosem, który otwarty jest na refleksję filozoficzno-teologiczną, przepełnioną treściami wiary. W tej symbolicznej strukturze rzeczywistości można rozpoznać wzajemną komplemen-tarność wiary i wiedzy, które wcale się nie wykluczają.4 Czas i przestrzeń są kategoriami porządkowymi i mają swoje stałe miejsce w tym „Proto"- Kosmosie.

W kontekście naszej problematyki należy postawić kolejne pytanie: w jaki spo­sób można czas rozumiany fizycznie włączyć w najgłębszy zarys czasowości biblijnej historii zbawienia? Liniowe pojęcie czasu jest uzasadnione w judeochrześcijańskiej tradycji religijnie. Ale czy ono wystarczy dziś, w dobie odkryć naukowych? Czy czas nie posiada bardziej charakteru relacyjnego? Czas jest formą relacji funkcjonującej w ramach ruchu między istnieniem a nicością. Bóg jest źródłem czasu. Ajednocześnie wielu teologów wyklucza to, aby w Bogu mogła być jakakolwiek czasowość. Czas zaczyna się wraz ze stworzeniem świata przez Boga i skończy się w dniu sądu osta­tecznego. Stworzenie nie jest więc zdarzeniem na początku czasu, lecz trwałą relacją świata do jego transcendentnej istoty.5 Chrześcijańska nauka o stworzeniu rozumie czas jako element rzeczywistości, w której dokonuje się historia zbawienia. Jest on więc pochodną bytów skończonych, a nie wcześniej istniejącym medium.

Problematyka czasoprzestrzeni związana jest również z osobą Jezusa Chrystusa. Centralny dogmat i jednocześnie chrześcijańskie pojęcie stworzenia mówi: Chrystus jest „prawdziwym Bogiem" i „prawdziwym człowiekiem". To podwójne określenie, stanowiące centrum wiary chrześcijańskiej, musi wziąć pod uwagę fakt, że Boskość osoby Jezusa wypełnia również „protofizyczne" sfery czasoprzestrzennej rzeczywisto­ści, a nie tylko to jedno Ciało, w którym On nam się objawił. Tym samym w Jezusie uwidacznia się centralny związek tego, co widzialne i niewidzialne. Jezusa można określić jako „czasoprzestrzenną Oś stworzenia".Czasoprzestrzeń jest stworzona przez Boga i mocno związana z człowiekiem, a przede wszystkim z j ego zbawieniem. Czasoprzestrzeń ma absolutny, jednorazowy początek, centralne wypełnienie przez pozytywny wymiar ludzki oraz absolutny kres doczesny, połączony z metafizycznym ukierunkowaniem ku jakiejś innej czasoprze­strzeni duchowej. W osobie Jezusa Chrystusa ekonomia czasoprzestrzeni stwórczej przetwarza się w ekonomię czasoprzestrzeni zbawczej. Człowiek dostępuje wszech­mocy Bożej i współpracuje w „odkupieniu czasoprzestrzeni". Partycypuje on w Bogu dzięki Jezusowi Chrystusowi, który jest kluczem do wszelkiej czasoprzestrzeni i jakby uosobieniem jej ekonomii.

2. STWORZENIE I PRZESTRZEŃ

I. Newton określił przestrzeń jako sensorium Dei.6 Głosił on nie tylko istnienie przestrzeni absolutnej, lecz snuł o niej spekulacje teologiczne. Wywodził, że abso­lutna przestrzeń jest własnością absolutnej substancji, czyli Boga; jest niejako „orga­nem" (sensorium), przez który Bóg jest wszędzie obecny i czynny. Teoria względności A. Einsteina unieważniła pojęcie absolutnej przestrzeni, a mimo to myśli Newtona o Bożej relacji do przestrzeni fascynują nas ciągle na nowo. Jednocześnie pomagają one nam w zagłębieniu się w problematykę stworzenia i przestrzeni.

Fizyka współczesna mówi głównie o fizycznej przestrzeni grawitacyjnej, rozu­mianej empirycznie. W tym sensie przestrzeń nie ma zasadniczo żadnego związku ze stworzeniem. Poprzez odkrycia z zakresu astrofizyki mówi się o tym, że wszechświat jest prawdopodobnie skończony. A jak reaguje teologia na tego typu stwierdzenia? Rozumowanie to nie jest żadnym zaskoczeniem dla chrześcijańskiego spojrzenia na świat. Inspiruje ono raczej do realizmu, który świadczy o ograniczeniach ludzkich możliwości.7 Z przestrzennymi wyobrażeniami spotykamy się już w biblijnych wy­powiedziach o Bożej relacji do stworzenia. Bóg stwarzając daje Swojemu stworzeniu przestrzeń i uobecnia się w niej. Poszczególne elementy przestrzeni zakładają zawsze jednak niepodzielną całość. Tutaj można posłużyć się pewną analogią: nieograniczo-ność przestrzeni geometrycznej jest identyfikowana z nieskończonością i wszechobec-nościąBoga. Bóg poprzez Swoją nieskończoność jest nie tylko we wszystkim obecny, aby przez Swoją wszechobecność ukonstytuować przestrzeń stworzenia, lecz Jego nieskończoność jest także warunkiem każdego ludzkiego pojmowania relacji prze­strzennych, w których rzeczy różnią się od siebie i jednocześnie ze sobąsąpołączone.8 Jednoczenie należy stwierdzić, że ta analogia nie może stawiać przestrzeni rozumianej fizycznie na równi z Bogiem. Stwórca i stworzenie nie mogą być pomieszane, tak jak skończoność świata nie oznacza tego samego, co nieskończoność Boga. Bóg jest abso­lutnie niezależny od zewnętrznych uwarunkowań i determinantów, takich jak materia, przestrzeń i czas.

3. STWORZENIE I CZAS

Nauka o stworzeniu wychodzi od dwóch bardzo istotnych zdań. Pierwszym jest począ­tek Pisma Świętego - pierwsze zdanie z Księgi Rodzaju:,,Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię" (Rdz 1,1), a drugim pierwsze zdanie ze Składu Apostolskiego: „Wierzę w Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi." Pomimo, że treścią obu tych zdań jest stworzenie świata przez Boga, to zdanie z Księgi Rodzaju różni się od drugiego zdania czasowym umiejscowieniem stworzenia na początku świata. Należałoby w tym kontekście postawić pytanie, czy określenie czasu jest ważne dla pojęcia stworzenia? Dodatkową trud­ność sprawia nam rozróżnianie pomiędzy „archaicznym" i fizycznym rozumieniem czasu z perspektywy Biblii.9 Czy początek stworzenia oznacza powstanie świata, o którym mówi astrofizyka w teorii Wielkiego Wybuchu? Wydarzenie fizycznego początku Wszechświata nie może być rozumiane jako stworzenie, choć nie da się zanegować pewnej atrakcyjności teorii Wielkiego Wybuchu dla teologicznego usprawiedliwienia stworzenia świata z ni­czego.10 Współczesna kosmologia kwantowo-relatywistyczna zdaje się degradować czas do kategorii drugorzędnej, pozbawionej uniwersalnej ważności w procesie opisu świata kosmicznego jako ewoluującej całości. Czyni to zresztą na wiele sposobów. Według zna­nego modelu „Wszechświata bez brzegów" Hartlego-Hawkinga, przed progiem Plancka (t = 10 do potęgi-43 sekundy od momentu Wielkiego Wybuchu), czas, jako taki, w ogóle nie istniał: będąc pozbawiony orientacji przeszłość - przyszłość stanowił faktycznie ni­czym nie wyróżniający się wymiar przestrzeni.

Jednak zakres tej problematyki jest bardziej zróżnicowany, gdyż próbując odpo­wiedzieć na pytanie o powstanie świata i/lub jego stworzenie napotkamy problemy związane z pojęciem stworzenia." Dlatego teorie nauk przyrodniczych nie mogą uwzględniać Boga w rozważaniach czasowych, aby zapobiec bezsensownemu pyta­niu, co robił Bóg zanim stworzył świat?

Również czas zgodnie z teorią względności Einsteina stracił swój absolutny charak­ter. Teoria ta niesie ze sobą różne możliwości w zakresie teologii, które poprzez analogię znajdziemy w biblijnym rozumieniu. Zgodnie z biblijnym rozumieniem stworzenia mu­simy odróżnić czas Boski od czasu ludzkiego. Nasz możliwy do zmierzenia czas chrónoi musimy podporządkować ofiarowanym nam przez Boga momentom decyzji kairói. Tak więc ludzki czas wpisany jest w czas Boga. W obrębie stworzenia czas okazuje się być pierwszą kategorią doczesności. Czas podlega zarówno jakościowej, jak i ilościowej klasyfikacji. Jakościowo czas można scharakteryzować w swojej istocie poprzez zro­zumienie, ilościowo natomiast poprzez możliwość zmierzenia go. Dlatego wydaje się bezsensownym badanie fizycznego czasu poza czasoprzestrzennym Wszechświatem. Pytanie naukowców, co było przed Wielkim Wybuchem, jest pytaniem bezsensownym. Kosmos nie mógłby istnieć w innym czasie niż naszym, czyli nie mógł mieć począt­ku, który znajdowałby się przed zaistnieniem Wszechświata. Godne zauważenia jest to, że naukowcy wracają znów do stwierdzenia, które już zauważył Augustyn, choć jegorozważania są z zakresu teologii: ustanowienie czasu należy także do aktu stworzenia. W zakresie astrofizyki warunki początkowe i przyczynowość są konieczne do zaist­nienia Wszechświata. Czy można, opierając się na teorii względności, pytać o warunki podstawowe związane ze stworzeniem? Podstawowe prawa fizyczne określone są przez strukturę czasu, w którą„wszedł" Bóg stwarzając świat. Próbując połączyć pojęcia stwo­rzenia i czasu musimy na nowo zadać sobie pytanie, czy ma sens mówienie o czasowym początku świata? Wszechświat został razem „z" czasem stworzony, a nie „w" czasie. Tę myśl można zaobserwować już o Klemensa z Aleksandrii (140/150 - przed 215), u Ambrożego z Mediolanu (339 - 397) i przede wszystkim u Augustyna (354 - 430). Augustyn stwierdza, że czas jest częścią materialnego Kosmosu, częścią stworzenia.12

Mimo różnych kategorii w pojmowaniu czasu i stworzenia możliwa jest wspól­na płaszczyzna rozważań tych dwóch pojęć. Wiek XX poprzez swoje odkrycia na­ukowe udowodnił, iż cały materialny Wszechświat musiał mieć wyraźny początek w przeszłości. W kosmologii nazywamy go Wielkim Wybuchem, a w teologii aktem stwórczym, w którym Bóg powołał świat do istnienia. Bóg stwarzając świat związał się z czasem, a mimo to jest i pozostaje zawsze poza czasem. Czas jest więc konsty­tutywną częścią stworzenia, ale nie Stwórcy. Pytanie dotyczące relacji Boga wobec czasu jest pytaniem o relację Boga do Swojego stworzenia.

4. CZAS I WIECZNOŚĆ

Czasu w wymiarze teologicznym nie da się zrozumieć bez wprowadzenia pojęcia wieczności. Wszak wieczny znaczy, nie mający czasowego początku ani czasowego końca (w terminologii fizycznej Riemanna-Einsteina, czasowo nieograniczony). Problem wiecz­ności nie stracił nic ze swej aktualności od czasów Plotyna. Wieczność to - jak określił Boecjusz - nieustannie całkowite i doskonałe życie, które się nigdy nie skończy. Czas po­łączony jest ze stworzeniem, które podlega prawom zmienności. Natomiast w wieczności nie dokonuje się żadna zmiana." Wieczność jest atrybutem Boga. Co oznacza natomiast wieczność dla nas, dla ludzi, dla istot ograniczonych czasowością? Przede wszystkim oznacza ona nieskończenie długi czas. Rozumiejąc wieczność w tym sensie możemy stwierdzić, że ani człowiek, ani Ziemia lub Słońce, czy też cały Wszechświat, nie są wiecz­ne. Jeśli czas pojmujemy jako transcendentalny warunek możliwego doświadczenia, to można uznać, że jest on kategorią wieczności. Wieczność u Boga jest ponad czasem, ale jednocześnie otwarta na czas, gdyż zawiera w sobie wszystkie potencjalne możliwości czasowe. W teologicznym postrzeganiu przyrody Boża wieczność uobecnia się w czasie jako źródło i spełnienie czasu i czasowości. Wieczność „wstępuje" w czas poprzez przy­szłość. Wieczność należy rozumieć z perspektywy człowieka jako dar życia, który jest re­alizowany w czasie, a nie poza nim. Dopiero z perspektywy tajemnicy stworzenia można ją opisać i zgłębić. Stworzenie należy rozumieć jako jeden jedyny akt Bożej wieczności, który w czasie przejawia się na różne sposoby: czas jest zawarty w wieczności, czas po­chodzi z wieczności i czas ma swoje ujście w wieczności. Jednocześnie próba zdefiniowa­nia wieczności jako „ponad-czas" lub „ponad-czasowość" nie jest zbyt przekonywująca.14Cała historyczna rzeczywistość, a więc czas zewnętrzny spoczywa w Stwórcy. Czas nie istnieje poza Bogiem i dlatego już „powrócił" do wieczności. Stawanie się czasu i w czasie jest odbiciem odwiecznego stawania się w Bogu. Czas stanowi pewną analogię względem bytu absolutnego, Boskiej Trójcy. Pomiędzy czasem a wiecznością zachodzi relacja głębokiego powiązania i adekwatności: wieczność może być obecna już w czasie, ten zaś jest w stanie uczestniczyć w wieczności.

5. ZAKOŃCZENIE

Rozważania na temat czasu i przestrzeni z perspektywy teologicznej uświadamia­ją nam konieczność po pierwsze wnikliwej analizy tych pojęć w nauce o stworzeniu, analizując najnowsze osiągnięcia nauk przyrodniczych w tym zakresie, a po wtóre prowadzą nas do interdyscyplinarnej debaty, mającej na celu ukazanie pełnego obrazu rzeczywistości, do której dąży wszelkimi możliwymi metodami współczesny czło­wiek. Chęć poznania prawdy jest ciągle najistotniejszą siła napędową tych poczynań.

PRZYPISY
 

1 Por. Heller M., Filozofia przyrody. Zarys historyczny, Kraków 2005, s.233.

2 Benford, G., Rzeczy ostateczne.' zimne pocieszenie w odległej przyszłości, w: Wabbel T.D. (red.), Czy przed Wielkim Wybuchem byt Bóg? Argumenty naukowców i teologów, Warszawa 2007, s. 259.

3 Por. Beck H.W., Biblische Universalitat und Wissenschaft: Grundriss interdisziplintirer Theolo-g/e, Weilheim- Bierbronnen 1994, s.403.

4 Por. tamże, s.391.

5 Por. Rahner K., Weltall-Erde-Mensch, w: Bockle, F./Kaufmann F.-X./Rahner, K./Welte B. (red.), Christlicher Glaube in der modernen Gesellschaft, Freiburg 1981, t.III, s.51.

6 Por. Newton L, Opticks: Or a Treatise ofthe Reflexions, Refractions, Inflexions and Colours of Light, London 1704, s.121.

7 Por. Ganoczy A., Suche nach Gott aufden Wegen der Natur: Theologie, Mystik, Naturwissen-schaften - ein kritischer Versuch, Diisseldorf 1992, s.222.

8 Por. Pannenberg W., Systematische Theologie, Schopfungslehre, Góttingen 1991, t. II, s.110.

9 Por. Seckler M., Was heifit eigentlich „Schopfung"?, Zugleich ein Beitrag zum Dialog zwischen Theologie undNaturwissenschaft, w: Theologische Quartalschrift 177(1997), s.!85n.

10 Por. Benford G., Rzeczy ostateczne: zimne pocieszenie w odległej przyszłości, w: Wabbel, T.D. (red.), Czy przed Wielkim Wybuchem bylBóg? Argumenty naukowców i teologów, Warszawa 2007, s. 258.

11 Stworzenie w naszym kontekście oznacza nie tylko wydarzenia z początku czasu, lecz przede wszystkim nieustanną relację między Bogiem Stwórcą i stworzeniem.

12 Por. Klemens z Aleksandrii, Stromata 6,16; Ambroży, Hexaemeron, 1,6,20; Augustyn, De civitate Dei, 11,6, Wyznania, 11,30.

13 Por. Moltmann J., Gottln der Schopfung: okologische Schopfungslehre, Miinchen 1985, s. 124.

********************************************
 

Zwyczaje Wielkanocne funkcjonujące na Litwie do połowy XX wieku.

mgr. Zyta Sawicka, KUL

Artykuł chroniony prawem autorskim

 

Wielkanoc  jest największym świętem chrześcijańskim. Mimo ogromnego wymiaru religijnego temu dniu towarzyszy wiele przesądów i wierzeń ludowych. Funkcjonowały one do połowy XX wieku, a nieliczna spuściznę zwyczajów ludowych znaleźć możemy w mniejszych miejscowościach.

Od dawna święto zmartwychwstania Pańskiego było uznawane za dzień przebudzenia się ze snu całej przyrody. Tego dnia trzeba było przed wschodem słońca należało umyć się w rzece lub jeziorze, aby mieć czystą i gładką skórę. Jeżeli poranek wielkanocny był deszczowy, dzieci musiały bez okrycia głowy wyjść na dwór by urosły duże i zdrowe. W dniu Wielkanocy można było przepowiedzieć pogodę na cały rok.  Jeżeli poranek Wielkanocny był słoneczny i pogodny – będzie ciepłe i słoneczne lato, jeśli padał deszcz lub śnieg – lato będzie zimne, z kolei jeżeli wschodzące słońce było czerwone – lato będzie burzliwe. Najgorszą przepowiednią był piorun pierwszego dnia świąt, ale jeżeli jeszcze na drzewach nie było liści, to piorun oznaczał zgrozę dla złodziei. Nie wszystkie przepowiednie dotyczyły pogody. Jeżeli nie chciało się spotkać latem węża lub żmii, to w niedzielę wielkanocną trzeba było unikać igły, nie można było nawet na nią spojrzeć. Jeżeli w dniu Wielkanocy stało się jakieś nieszczęście lub coś się nie udało, to oznaczało, że będzie tak przez cały rok. Wierzono, że modlitwy tego dnia były wysłuchiwane, więc trzeba było szczerze się modlić. Dlatego wszyscy chrześcijanie rozpoczynają dzień mszą rezurekcyjną z procesją na wejście, której nieraz towarzyszyła orkiestra dęta oraz dzwoniły dzwony we wszystkich kościołach. Po Mszy Świętej były poświęcane pokarmy, które spożywano podczas śniadania Wielkanocnego. Z drogą do kościoła i a powrotem wiązało się także wiele przesądów. Jeżeli pierwszą spotkaną po drodze osobą była kobieta, oznaczało to nieszczęście. Żeby temu zapobiec trzeba było wrócić do domu i jechać do kościoła inną drogą. W drodze powrotnej (Wracając) sąsiad starał się wyprzedzić sąsiada, bo jeżeli będzie w domu wcześniej, to przez cały rok wszystko będzie zrobione na czas.

Najważniejszym posiłkiem tego dnia było śniadanie, które rozpoczynało się od spożycia poświęconego jajka, symbolu życia. Jajko musiała obrać gospodyni domu i następnie podać po kawałeczku każdemu członkowi rodziny. Symbol podzielenia się jajkiem miał sprzyjać pokojowi oraz życzliwości w całej rodzinie. Skorupki z poświeconych jajek nie mogły być wyrzucone, wkładano je do ziaren lnu podczas siewu, by wyrósł wysoki. Tego dnia trzeba było najeść się do syta, a jeżeli w okolicy mieszkali ubodzy, to trzeba było zamieść im świąteczne dania, bo nikt nie mógł być tego dnia głodny. Po śniadaniu dzieci szły do sąsiadów po pisanki, a także każdy gość który przychodził do domu musiał przynieść pisankę dla członka rodziny.

Warto zwrócić uwagę na pisanki, które były malowane ręcznie, a każda gospodyni starała się to zrobić jak najpiękniej i dokładniej. Wzory rysowane na jajkach nie były przypadkowe, miały swoją symbolikę. Okrążenie – symbolizowało wszechświat, okrąg z kropką w środku – słońce, kilka okręgów obok siebie – słońce z promieniami i drogą mleczną. Krzyż poziomy ­– matkę ziemię, krzyż pionowy – świat lub połączenie nieba i ziemi. Swastyka – ogień, energię, piorun, czasami też słońce, dobrobyt i szczęście, połączone księżyce – zmianę faz księżyca, mijający czas, spirala – energię i życie, kwadrat – ziemię i stałość, trójkąt, romb – jedność nieba i ziemi, wszechświat, drzewo życia – było malowany na różne sposoby od zwykłej gałązki aż do rośliny w doniczce z ptaszkami symbolizującymi wzrost, wieczne życie, ruch.

Niespotykaną i ciekawą postacią Wielkanocą jest „wielkanocna Babka” zwana na Litwie „Velykė”, była ubrana w czerwone szaty i miała różdżkę postaci płomyka słońca, która miła orzeźwić ziemię po zimowym śnie i nadać jej owocności. Jej pomocnikami były zajączki, które grzecznym dzieciom zostawiały pisanki. Oprócz wielkanocnej babki, ciekawostką była „wielkanocna choinka”, której tradycja w nielicznych miejscowościach przetrwała aż do połowy XX wieku. Była ona symbolem mitologicznego drzewa życia. Robiono ją z drutu, na końcach którego wieszano pisanki, musiało ich być minimum 12. Drut był ozdabiany listkami lub kolorowym papierem, oprócz pisanek wieszano też pierniczki w kształcie ptaszków. Choinka początkowo stała na stole, a potem wraz z matkami chrzestnymi wędrowała do domów chrześniaków.

Po śniadaniu następował czas zabawy. Najbardziej popularne były gry z pisankami. Jedną z nich była walka na pisanki. Dwóch zawodników trzymało mocno ściśnięta w dłoni pisankę tak by wystawał tylko czubek, następnie drugi zawodnik uderzał swoją pisanką trzymaną w ten sam sposób, wygrywał ten, czyja pisanka została cała, zwycięzca też zabierał stłuczoną pisankę. W tej grze nieraz spotykano się z oszustami, którzy grali tzw. wiecznymi pisankami, na końcach surowego jeszcze jajka robiona nieduże otwory, następnie wydmuchiwano wnętrze, a do środka wsypywano igły jodły lub sosny, albo wlewano roztopiony cukier, ale pisanki z roztopionym cukrem była cięższa i oszust był od razu eliminowany. Jeżeli oszust został wykryty musiał zjeść wieczną pisankę. Nieraz jeszcze przed pomalowaniem jajek wybierano te z mocniejsza skorupką, w tym celu surowym jajkiem uderzano o zęby, jeżeli dźwięk był donośny, to skorupka jest mocna, jeżeli przytłumiony – miękka. Kolejną popularną grą było „staczanie jajek”. Do tej gry robiono z kory drzewa „łóżeczko”, jeden koniec stawiano na wzniesieniu po tym „łóżeczku” staczano jajka, uczestnik, którego pisanka uderzała o drugą zabierał ją. Wygrywał ten, który uzbierał najwięcej pisanek. W tą grę grali tylko mężczyźni, gdyż uznawano, że to nie jest godne zajęcia dla kobiet.

Pierwszy dzień świąt starano się spędzić w domu. Poniedziałek natomiast był dniem spotkać i wspólnych zabaw, dlatego najczęściej spotykano się wieczorem w czyimś domu, gdzie tańczono i śpiewano. Ważnym elementem poniedziałku wielkanocnego było huśtanie się, jeżeli był ładny słoneczny dzień, to huśtawkę wieszano w sadzie, natomiast jeśli padał deszcz umieszczano ją w domu. Czasami huśtawki były zastępowane deskę, którą kładziono na klocku i mocowano jakimś ciężarem pośrodku, na obydwu końcach stawały dwie  dziewczyny, które przeważając się nawzajem starały się podskoczyć jak najwyżej. Huśtanie się miało zapewnić dobry urodzaj. W poniedziałek grono młodych mężczyzn „lalauninkai” zbierało się śpiewając „Wesoły nam dzień nastał” szli przez ulice i pukali do każdego domu. Często śpiewowi towarzyszyły skrzypce lub akordeon. Prawdopodobnie zwyczaj ten powędrował do społeczności białoruskiej i polskiej, na terenie Grodzieńszczyzny (Białoruś) „Lalauninkai” byli nazywani „wołownicy”. W każdym domu dawano im ciasto, kiełbasę oraz pisanki, które musiały koniecznie dać dziewczyny mieszkające w tym domu. Pisanka musiała być ładnie wykonana, jeżeli była nieładna „lalauninkai” nie brali jej, a to wróżyło nieszczęście przez cały rok. Celem „lalauninkų” było nie tylko składanie życzeń mieszkańcom, ale również rozeznanie się, gdzie mieszkają młode niezamężne dziewczyny. „Lalauninkai” śpiewali przeróżne przyśpiewki zawierające życzenia dla danej rodziny, najczęściej to były przyśpiewki dwuwersowe, w których były zawarte życzenia dla gospodarzy, żeby dziewczyny w tym roku wyszły za mąż, żeby bydło było zdrowe, a także prośby by gospodarzy obdarowali ich jak najhojniej jajkami, kiełbasą, słoniną, piwem i bimbrem.

Cały okres wielkanocny, aż do dnia Zesłania ducha świętego był pełen radości i zabaw, stanowiło to swego rodzaju kompensatę za 40 dni postu.  

Literatura i źródła:

Badania empiryczne przeprowadzona w Druskiennikach i okolicach na Litwie

R. Banasińska. Samoświadomość a repertuar pieśniowy i jego wykonanie. Z badań nad społecznościami lokalnymi Grodzieńszczyzny – rejon lidzki i woronowski.

Danutė Bražytė Bindokienė. Lietuvių papročiai ir tradicijos. Chicago, Illinois. 1989.

Pranė Dundulienė. Lietuvių šventės: tradicijos, papročiai, apeigos. Vilnius. 1991.

Parengė P. Jokimaitienė, N. Vėlius. Čiulba ulba sakalas.Vilnius. 1983.

Aušra Kargaudienė. Lietuvių tautodalės etnokūlturos metmenys. Kaunas 1997.

T. Narbutt. Przesady ludu litewskiego na górnej Litwie, to jest w częściach guberni grodzieńskiej, wileńskiej i kowieńskiej. Kopia rękopisu.

Angelė Vyšniauskaitė. Lininkystė Dubičių apylinkėse. W: Dubičiai. Vilnius 1989.

*******************************

Jedność substancjalna duszy i ciała

Przedstawiamy tekst zawarty w trzecim rozdziale pracy: "Koncepcja duszy w pismach Tertuliana" autorstwa dr Adama Mariusza Filipowicza, UKSW Warszawa

Tekst chroniony prawem autorskim

Rozważane kwestie prowadzą do postawienia pytania, jaka jest relacja duszy substancjalnej i cielesnej w stosunku do ciała? Zagadnienie to, jak również wyjaśnianie sposobu, w jaki dusza łączy się z ciałem, iż przy za­chowaniu istotnego pomiędzy nimi zróżnicowania, powstaje harmonijna jedność, jaką stanowi człowiek, bardzo często budziło wiele trudności i kontrowersji. Wchodzi tu w grę określenie istoty człowieka i odpowiedź na podstawowe pytania antropologii filozoficznej: kim jest człowiek, co go stanowi, jaka jest jego ontyczna struktura?

Zanim omówione zostanie stanowisko Tertuliana w tej kwestii, warto najpierw przedstawić pewne rozwiązania ogólne. Niemal każdy kierunek filozoficzny prezentuje własną koncepcję człowieka, ale pomimo różnic zasadniczo zarysowują się trzy możliwości: można w człowieku uznawać tylko ciało, tylko duszę, albo i ciało i duszę82. Pozwala to wyodrębnić monizm psychofizyczny, według którego człowieka stanowi tylko jedna substancja, a zjawiska fizyczne i psychiczne są przejawami tej jednej sub­stancji i zróżnicowanie pomiędzy nimi jest tylko pozorne83. W zależności od tego czy tą jedną substancją jest dusza, ciało, substancja boska, czy też ich wzajemna tożsamość wyróżnia się: monizm spirytualistyczny (ide­alistyczny)84, monizm materialistyczny85, monizm panteistyczny86 oraz teorię identyczności (tożsamości)87.

Dualizmem psychofizycznym określa się poglądy uznające w czło­wieku ciało i duszę, ale jako dwie zupełne i samowystarczalne substancje, pomiędzy którymi istnieje jedynie luźny związek przypadłościowy, albo w następstwie pewnego przewinienia, albo wzajemnego oddziaływania, jakiejś interwencji Bożej, albo ustalonego z góry porządku; między du­szą i ciałem oraz zjawiskami psychicznymi i fizycznymi zachodzą istot­ne różnice1*8. Można zatem wyróżnić np. dualizm Platona, Kartezjusza, Leibniza, okazjonalizm89, a także paralelizm psychofizyczny90.

Poglądy wyrastające na tle filozofii perypatetyczno - tomistycznej przyjmują teorię jedności substancjalnej duszy i ciała. Istotnymi elemen­tami ontycznej struktury bytu ludzkiego są tu ciało i dusza tworzące jed­ność substancjalną. Ciało i dusza, jako dwie substancje niezupełne łącząc się ze sobą tworzą jedną substancję zupełną, czyli jeden całkowity byt substancjalny. Jednością substancjalną w przeciwieństwie do przypadło­ściowej określa się zatem jedność pomiędzy dwiema substancjami niezu­pełnymi, które łącząc się ze sobą tworzą jeden substancjalny byt, jedną substancję zupełną91. Winny być przy tym spełnione trzy warunki, aby mogła być utworzona jedność substancjalna: - obydwa byty wchodzące w skład związku muszą być substancjami, a nie przypadłościami; - oby­dwa byty muszą być substancjami niezupełnymi, ponieważ substancje zupełne nie potrzebują i nie mogą łączyć się z innymi, gdyż są samowy­starczalne i posiadają wszystko, co jest im niezbędne do istnienia i dzia­łania (nie mogą stworzyć substancji o nowym istnieniu i nowej przyna­leżności gatunkowej); - jedna z tych substancji winna mieć charakter potencjalny, druga charakter aktu, będąc czynnikiem determinującym i organizującym, w następstwie czego przy połączeniu z pierwszą sub­stancją powstaje jedna substancja zupełna, posiadająca wspólne istnienie i przynależność gatunkową92.

We wczesnym chrześcijaństwie, jak wskazuje J. Kosiewicz, wykształ­ciły się, ścierające się ze sobą do czasów współczesnych, dwie przeciw­stawne tendencje w pojmowaniu ontologii człowieka: jedna oparta na orientacji orńcko-platońsko-gnostyckiej i druga zakorzeniona w Starym i Nowym Testamencie93.

Czerpiący z orfizmu i platonizmu gnostycyzm podważał jakiekolwiek pozytywne znaczenie ciała w procesie zbliżania się do Boga. Ciało rozu­miane było jako przeszkoda i ograniczenie, przekleństwo człowieka oraz źródło wszelkiego zła i nieszczęść. Akcentowano głównie idealny i boski charakter duszy ludzkiej, dzięki której jednostka ludzka, spełniając wiele warunków, mogła osiągnąć szczęście i zbawienie. Taka wizja człowieka pogłębiała antropologiczną dwoistość i poszerzała rozziew między przy­rodniczą strukturą podmiotu, jego związkami ze światem doczesnym a nadprzyrodzonymi właściwościami duszy, której głównym celem było jak najszybsze wyzwolenie się z okowów cielesności, aby zbliżyć się do Boga i osiągnąć zbawienie, pełnię niebiańskiej szczęśliwości w świecie bytów idealnych94. Powyższy nurt antropologiczny utrwalał i wzmacniał

Teksty Pisma świętego wskazują wprawdzie na dwudzielny charakter ontologii człowieka, ale także na wzajemnie dopełniające się właściwości ciała i duszy, dwóch najistotniejszych komponentów jednostki ludzkiej. Drugi zatem kierunek w antropologii chrześcijańskiej zwany biblijnym, znosi fundamentalną nieprzystawalność oraz napięcie i dysharmonię po­między ciałem i duszą. Zdaniem przedstawicieli tego punktu widzenia, zarówno ciało jak i dusza są niezbędne do spełnienia warunków, jakie Bóg stawia w drodze do zbawienia. Przyrodnicza odnowa, odrodzenie cielesne, a więc i zmartwychwstanie ciała jest konieczne, aby człowiek (ciało i dusza) mógł być kiedyś osądzony, nagrodzony lub ukarany za postępowanie w życiu doczesnym96.

Ogólnie rzecz ujmując, jak zaznacza J. Kosiewicz, wśród wczesno­chrześcijańskich rozważań trudno jest wyróżnić poglądy, które można byłoby w pełni i bez wątpliwości w całości przypisać do jednej bądź dru­giej tendencji antropologicznej. Dochodziło bowiem do łączenia różnych trendów, założeń i interpretacji, niejednokrotnie ze sobą sprzecznych. Najczęściej występowały refleksje o charakterze mieszanym, w których przeważała jedna bądź druga tendencja97.

Tertulian zawsze bronił jedności duszy i ciała, które stanowią czło­wieka, ale nie miał, jak to stwierdza C. Munier, dokładnej idei jedności substancjalnej duszy i ciała, takiej jak opisuje Arystoteles czy scholastycy98. Swoją teorię opierał w tym zakresie na myśli i terminologii stoickiej". Wynikałoby z tego, jak zaznacza C. Micaelli, pewne wahanie się w definicji bytu ludzkiego, który raz jest określany poprzez ciało, innym razem przez duszę100. Można to zauważyć chociażby w De resurrectione mortuorum101 czy w De carne Christi102. Nie ma tu jednak sprzeczności, ani jakiejś niepewności myśli ze strony Tertuliana. Wahania te były po­wodowane wymaganiami polemiki i potrzebą podkreślenia jednego lub drugiego aspektu rzeczywistości. Należy więc przyznać rację J.P. Mahe, że wyrażenia polemiczne nie wyrażają myśli naszego Autora w sposób całościowy103.

Mówiąc o jedności substancjalnej duszy i ciała należy rozumieć, że nie chodzi tu o jedność numeryczną w sensie matematycznym, kiedy można coś dodawać i odejmować. Wówczas bowiem dusza i ciało były­by czymś jednym i tożsamym, o jednej wspólnej substancji. Tertulianowi chodzi natomiast o ścisłe zjednoczenie duszy i ciała, które nie dotyczy pojedyńczości, ale wzajemnej łączności obu substancji104.

Swoją koncepcję antropologiczną Tertulian wyprowadza z Księgi Rodzaju, z opisu stworzenia człowieka. Istotna jest dobroć i miłość Boga objawiająca się w akcie stworzenia, jak również to, że Bóg osobiście for­muje glinę i tchnie w nią, powołując człowieka do istnienia i dając mu zarazem miejsce najwyższe w świecie. Pozwala to ukazać między innymi godność ciała ludzkiego105:

Czy rzeczywiście jest czymś dziwnym myśleć, że ciało ukształtowane przez Boga mogłoby bezpośrednio otrzymać konsystencję bez żadnej dalszej inge­rencji? Chodzi zatem o wielką godność tego, co zostało utworzone z tej wła­śnie materii. Dlatego (ciało) tak dalece jest uhonorowane, jak dalece doznaje działania rąk Bożych, dopóki jest dotykane, ujmowane, formowane i kształ­towane. Rozważ, Bóg w całości się nim zajął i poświęcił, rękoma, zamysłem, pracą, rozumem, mądrością, opatrznością, a nade wszystko miłością, która wytyczała sylwetkę. Cokolwiek Bóg miałby odcisnąć z mułu, miał na wzglę­dzie Chrystusa, który miał stać się człowiekiem, to znaczy tym samym mułem, z którego Słowo stałoby się ciałem, które teraz jeszcze było ziemię106.

Podobnie wzniosłych określeń na temat ciała używa Tertulian odrzu­cając myśl o możliwości jego unicestwienia:

Nie może to być, nie może to być, aby Bóg pozwolił zaprzepaścić w śmierci wiecznej dzieło swoich rąk, wytwór własnego geniuszu, futerał swojego tchnie­nia, królowę swego trudu, dziedzica swojej szczodrobliwości, kapłana własne­go kultu, żołnierza swojego świadectwa, siostrę swego Pomazańca107.

Przedstawiona interpretacja pozwoliła naszemu autorowi, w odróż­nieniu od innych pisarzy chrześcijańskich, przypisać ciału (uformowa­nemu z gliny przez samego Boga) jakość obrazu Bożego108. Stwórca jako wzór przyjmuje w rzeczywistości model mającego nadejść Chrystusa109 i gdy kształtuje ziemię (glinę), tym samym Boże dzieło (Dei opus) staje się obrazem Boga (pignus Dei)110.

Wśród wypowiedzi Kartagińczyka dotyczących relacji między ciałem i duszą da się wyróżnić kilka grup. Pierwsza z nich obejmuje teksty okre­ślające ciało jako pomieszczenie i schronienie dla duszy111. Druga gru­pa dotyczy tekstów określających ciało jako narzędzie duszy112. Jeszcze inna grupa obejmuje wypowiedzi wynoszące ciało do większej godności i ukazujące je jako wspólnika i współdziedzica duszy113. Bez wątpienia myśl Tertuliana nie wyczerpuje się w tym zakresie i choć nie definiuje w pełni natury relacji pomiędzy ciałem i duszą, pewne jest, że nie de­precjonuje jego wartości i nie pogardza nim. Wręcz przeciwnie, ukazuje godność ciała ludzkiego w oparciu o stwórcze działanie Boga i w połączeniu z chrystologią. Przeciwstawia się zatem starożytnym nurtom filo­zoficznym oraz chrześcijańskiej gnozie, czyniąc z ciała nie tylko istotny element ale także swoistą podstawę zbawienia (caro salutis est cardo)114.

Zarówno kierunki gnostyckie przyjmujące podwójny schemat antro­pologiczny (dusza i dało), jak też przyjmujące schemat potrójny (duch, dusza i ciało), zgadzają się co do radykalnej opozycji pomiędzy ciałem ma­terialnym i zmysłowym a iskrą ducha boskiego, jaka jest w nim zamknięta. Tyle, że według pierwszej teorii linia podziału przechodzi pomiędzy cia­łem i duszą, podczas gdy według drugiej, linia ta dąży do oddzielenia ciała i duszy (zdegradowanej prawie do materii) od ducha115. Obie te koncepcje ostatecznie czerpią swój początek z dualizmu obecnego pierwotnie na ob­szarze kosmologii i teologii. Były one dobrze znane Tertulianowi116, który często dawał temu wyraz odnosząc się do nich w swoich dziełach, kiedy poruszał chociażby kwestie związane z boskim pochodzeniem duszy, jej nieśmiertelnością czy też wzajemną relacją do ciała117.

W teorii antropologicznej Tertuliana bardzo istotna jest jedność duszy i ciała. W De resurrectione mortuorum posłużyła ona do przedsta­wienia definicji człowieka, jako klamry spinającej ciało i duszę:

dusza sama przez się nie stanowi człowieka [...] ani ciało bez duszy nie tworzy człowieka [...] w takim sensie terminem człowiek określa się, by tak rzec, ową klamrę, która jednoczy dwie substancje między sobą połączone, które w żaden sposób nie mogę być oznaczone tym terminem, jeśli nie są ze sobą ściśle powiązane.

W innych wypowiedziach Tertulian zaznacza, że w takiego właśnie człowieka, określonego jako powiązanie ściśle ukonstytuowane z dala i duszy wcielił się i objawił się Chrystus119. Warto w tym miejscu dodać, że według kartagińskiego pisarza, Zbawiciel przy wcieleniu przyjął ludz­kie ciało i duszę ze wszystkimi ich właściwościami i władzami, oprócz skażenia grzechem120.

Dla kartagińskiego pisarza duch czy też umysł nie jest substancją różną od duszy. Co łacinnicy nazywają mens i grecy vox>q, jest władzą, która rodzi się w duszy, rezyduje w niej i do niej należy. Substancja, któ­ra ożywia i czyni witalnym ciało, jest równocześnie centrum aktywności intelektualnej121. Błędem jest zatem upatrywanie różnego źródła dla siły witalnej i intelektualnej w człowieku. Dusza nadaje materii formę ciała zorganizowanego, które właśnie poprzez jedność z duszą otrzymuje spe­cjalną aktywność witalną oraz intelektualną. Co ciekawe, dusza jedno­cząc się z ciałem nadaje mu szczególny indywidualny charakter, już nie tylko formę ogólną gatunku, ale człowieka jako konkretnej osoby122.

Jedność substancjalna duszy i ciała w człowieku, będąca owocem Boskiego dzieła stworzenia, jest tak silna, że może nastręczać trudności w ocenie prymatu i wzajemnej zależności obu tych substancji. Kwestię tę kartagiński autor podnosi w De resurrectione mortuorum:

Czy Bóg położył duszę w człowieku, czyją wlał, czy zmieszał z ciałem ? Ich jed­ność jest tak znaczna, że powstaje niepewność, czy ciało jest nośnikiem duszy, czy dusza ciała, czy raczej ciało służy duszy, czy dusza ciału123.

Tertulian wyjaśnia, iż obie substancje są od siebie zależne i wzajem­nie się dopełniają. Podobnie jak bez pomocy ciała dusza nie może cieszyć się naturą, korzystać z owoców świata i rozkoszować wonią rzeczy, tak poprzez tę duszę podtrzymywany jest cały integralny aparat zmysłowy wzroku, słuchu, smaku, zapachu i dotyku124. Jedność duszy i ciała, która przejawia się w różnych funkcjach obu tych substancji, świadczy według Tertuliana o jedności człowieka. Człowiek bowiem, to nie tylko dusza jako nosicielka świadomości osobowej, ale również ciało125. Tertulian ukazuje jak to ciało na poziomie egzystencjalnym i zarazem empirycz­nym ściśle jest związane z duszą, tworząc całkowitą jedność pomimo róż­nicy ich funkcji:

Przez ciało dokonują się wytwory sztuki, przez ciało studia, inwencje, dzieła, prace, obowiązki. Całe życie tak dalece jest związkiem duszy i ciała, że nie żyć jest niczym innym dla duszy, jak pozostawać w odłączeniu od ciała. Tak samo zatem właściwa dla dala jest śmierć jak i życie. Jeżeli wszystkie sprawy pod­porządkowane są duszy przy pomocy ciała, podlegają także ciału. Wraz z tym się posługujesz, przy pomocy czego się posługujesz. Podobnie też ciało, dopóki jest poczytywane jako pomocnik i sługa duszy, i jest określane jako wspólnik i współdziedzic w sprawach doczesnych, dlaczegóżby nie w wiecznych?126.

Według Tertuliana jedność obu omawianych elementów ujawnia się także w przyjętej za stoikami zasadzie, że wszystko co istnieje jest ciałem, a zatem jak jest corpus carnis, tak jest również corpus animae127. Zasada ta pozwalając potwierdzić ścisły związek duszy i ciała jeszcze bardziej uwy­datnia ideę jedności duszy i ciała w życiu i w działaniu, co będzie miało swoje konsekwencje także w odpowiedzialności za każdy czyn ludzki, dobry lub zły, a co za tym idzie, także w odpowiedzialności za grzech, we wspólnym udziale w sądzie i systemie kar oraz nagród w perspekty­wie eschatologicznej128. Idea tej współodpowiedzialności duszy i ciała, wyrastająca na bazie jedności substancjalnej człowieka, widoczna w De resurrectione mortuorum129, wyraźnie przedstawiona została wcześniej w De paenitentiano.

82  Por. G. dogiel, Antropologia filozoficzna, Kraków 1992, s. 126; C.E. freppel, Tertullien, dz. cyt, s. 323-324.

83  Na temat monizmu i jego krytycznej oceny por.: G. dogiel, Antropologia filozoficzna, dz.cyt, s. 127-128.

84 Według tego ujęcia człowieka stanowi tylko dusza, ciało zaś i zjawiska fizyczne są jedy­nie przejawami duszy, jej epifaniami.

85  Monizm materialistyczny uznaje jedynie rzeczywistość materialną, wobec czego czło­wieka stanowi tylko ciało, dusza natomiast (o ile ją przyjmuje) i zjawiska są przejawami i funkcjami materii.

86 Według tego ujęcia ciało i dusza oraz zjawiska fizyczne i psychiczne nie różnią się mię­dzy sobą, lecz są przejawami jednej i jedynej substancji boskiej - Absolutu; ciało rozpa­trywane jest od strony atrybutu rozciągłości, dusza od strony atrybutu myśli (por. np. poglądy Spinozy).

87 Teoria ta reprezentowana przez współczesnych badaczy (por. np.: J. Mond, K.E. Zimen, B. Reusch, H. Feigl) wysuwa hipotezę o tożsamości materii i ducha, ciała i duszy, zjawisk fizycznych i psychicznych, a także procesów psychicznych i neurofizjologicznych; kry­tykuje filozofię za utrzymywanie dualizmu w człowieku, nieliczenie się z osiągnięciami dzisiejszych nauk szczegółowych, jak np. neurologii, gdzie życie duchowe i świadomość człowieka utożsamia się z procesami mózgu. Por. T. wojciechowski, Z problematyki duszy i dała: teoria identyczności, „hnaecta Cracoviensia", 14 (1982), s. 200-211. Por. G. dogiel, Antropologia filozoficzna, dz. cyt., s. 128-131; F. chripaz, Ciało, (tłum. J. Migasiński), Warszawa 1998,5.93-100.

Okazjonalizm głosi, iż ciało i dusza jako dwie samodzielne substancje, nie wpływają na siebie, podobnie jak nie wpływają na siebie, lecz tylko paralelnie obok siebie prze­biegają zjawiska fizyczne i psychiczne. Odpowiedzialność między nimi jest wywołana przez interwencję Bożą i zmiany w jednej sferze są okazją dla Boga do wywołania zmian w drugiej (por. Malebranche, Geulinex).

Paralelizm psychofizyczny powstał w drugiej połowie XIX w. i jest najnowszą formą dualizmu, przyjmowaną również przez psychologów (np. Wundt, Paulsen). Paralelizm psychofizyczny przyjmuje, że istnieją dwie odrębne, samodzielne sfery zjawisk fizycz­nych i psychicznych, pomiędzy którymi nie ma żadnego związku przyczynowego, ani wzajemnego wpływu; zjawiska te przebiegają obok siebie paralelnie, każdemu zjawisku fizycznemu odpowiada zjawisko psychiczne i odwrotnie; por. G. dogiel, Antropologia filozoficzna, dz. cyt., s. 130. Por. G. dogiel, Antropologia filozoficzna, dz. cyt., s. 132.

92   Por. tamże, s. 132-134.

93  Por. J. kosiewicz, Myśl wczesnochrześcijańska i katolicka wobec ciała, Warszawa 1998, s. 52-53.

Por. tamże, s. 52-53.

ontologiczny rozdźwięk między cielesnością a teocentryczną teologią duszy, której celem jest jedność z Bogiem95.

95 Na temat zagrożeń dualizmu gnostyckiego por. R. cantalamessa, La cristologia di Tertulliano, dz. cyt., s. 119-120.

96 Por. J. kosiewicz, Myśl wczesnochrześcijańska i katolicka wobec ciała, dz.cyt, s. 52-53.

97 tamże, s. 54.

Por. tertullien, La penitence, Introduction, texte critigue, traduction par C. munier, Paris 1984,5.204.

99  Por. R. cantalamessa, La cristologia di Tertulliano, dz. cyt., s. 138-141. 10(1 Por. tertulliano, La resurrezione dei morti, Traduzione, introduzione e notę di C. micaelli, dz. cyt., s. 15.

101 Por. De resurrectione mortuorum 5, 8, CCL 2, s. 927; 34,10, CCL 2, s. 965-966.

102 Por. De carne Christi 5,6, CCL 2, s. 881: Nisi si aut aliud est homo quam córo; 12,1, CCL 2, s. 896: Quamquam in noc vana distinctio est, quasi nos seorsum ab anima simus, cum forum quod sumus anima sit.

103 Por.TERTULLiEN, La Chairdu Christ, Introduction, texte critique, traduction et commentaire par J.P. mahe, t. 2, Paris 1975, s. 374; R. cantalamessa, La cristologia di Tertulliano, dz. cyt, s. 141.

104 Na tej samej zasadzie Tertulian tłumaczy jedność osób w Trójcy Świętej, por. Adversus Praxean 22,11, CCL 2, s. 1191; por. też: H. pietras, Wprowadzenie. Początki sporów o Trójcę Świętą, dz. cyt., s. 18.

105 Por. J. alexandre, Une Chair Pour La Gloire, dz. cyt., s. 136-141.

106 De resurrectione mortuorum 6, 2-3, CCL 2, s. 927-928: Quid enim, si nullo amplius operę statim figmentum de contactu Dei constitisset? Adeo magna res agebatur quod ista mate­ria extruebatur. ltaque totiens honoratur, quotiens manus Dei patitur, dum tang/tur, dum decerpitur, dum deducitur, dum effingitur. Recogita totum Uli Deum occupatum ad deditum, manu sensu operę consilio sapientia providentia et ipsa inprimis adfectione, quae liniamen-ta dictabat. Quodcumque enim limus exprimebatur, Christus cogitabatur, homo futurus, quod et limus, et sermo córo, quod et terra tunc.

107 De resurrectione mortuorum 9,2, CCL 2, s. 932: Absit, absit, ut Deus manuum suarum ope­rom, ingenii sui curam, adflatus sui vaginam, molitionis suae reginam, liberalitatis suae he-redem, religionis suae sacerdotem, testimonii sui militem, Christi sui sororem, in aeternum destituatinteritum.

108 Por. P. siniscalco, Ricerchesui«Deresurrectione» di Tertulliano, dz. cyt, s. 120. W literaturze wczesnochrześcijańskiej z największym zachwytem o pięknie ciała ludzkiego wyrażał się Augustyn, por. A. eckmann, Dobroć i piękno ludzkiego ciała w pismach świętego Augustyna, w: tenże, Symbol Apostolski w pismach świętego Augustyna, Lublin 1999, s. 149-156.

109 Por. De resurrectione mortuorum 6, 3-4, CCL 2, s. 928: Quodcumque enim //mus exprime-batur, Christus cogitabatur, homo futurus, quod et limus, et sermo caro, quod et ferro func. S/c enim praefatio patris ad filium: fadamus hominem ad imaginem et similitudinem nos-tram. Et fecit hominem Deus, id utique quod finxit, ad imaginem Dei fecit illum, sdlicet Christi. Et sermo enim Deus, quiin effigie Dei constitutus non rapinam existimavit paria Deo; por. Adversus Praxean 12, 3-4, CCL 2, s. 1173; Adversus Mardonem V, 8, 1, CCL 1, s. 685. W cytowanych fragmentach wyraźne jest rozróżnienie jakie czynił Tertulian na similitudo (podobieństwo) i imago (obraz). Pierwsze utracone przez człowieka na skutek grzechu pierworodnego, przywracane jest przez chrzest św., drugie trwa jako stałe jego uposażenie. Por. De baptismo 5, 7, CCL 1, s. 282; De exhortatione castitatis 1, 3, CCL 2, s. 1015. Por. C. scanzillo, L'anima nei Padri dei primi secoli, dz. cyt., s. 70-81.

110 Por. De resurrectione mortuorum 6,5, CCL 2, s. 928: Ita limus Ule iam tunc imaginem induens Christi futuri in carnenon tantum Dei opus erat sedet pignus. Szerzej na temat stworzenia człowieka na obraz i podobieństwo Boga w nauczaniu Tertulian por. J. alexandre, Une Chair Pour La Gloire, dz. cyt., s. 15 7-165.

111 Por. De resurrectione mortuorum 16,11-12, CCL 2, s. 940: caro = vas (por. 1 Tes 4,4) capaci-tatis nomine dicta est, qua animam capit et continet; 41,1 n., CCL 2, s. 975: caro = terrena domus (2 Kor 5, 1); 46, 14, CCL 2, s. 984: anima = inguilina carnis; De anima 38, 4, CCL 2, s. 842: caro = domus animae; anima = inquilinus carnis; De anima 38, 6, CCL 2, s. 842, Scorpiace 12,10, CCL 2, s. 1093: córo = vesf/fus animae.

112 Por. De anima 40, CCL 2, s. 843-844; De resurrectione mortuorum 16, CCL 2, s. 939-940; 63, CCL 2, s. 1011 -1012: caro = supel/ex, instrumentum animae.

113 Por. De anima 58, CCL 2, s. 867-869; De resurrectione mortuorum 7,13, CCL 2, s. 931: córo = consors, coheres animae

114 Por. De resurrectione mortuorum 8,1, CCL 2, s. 931; J. alexandre, Une Chair Pour La Gloire, dz.cyt, s. 140.

115 Por. M. simonetti, art. cyt., „Rivista di Storia e Letteratura Religiosa", 2 (1966), s. 1 n, 9 i 42; P. siniscalco, Ricerche sul «De resurrectione» di Tertulliano, dz. cyt., s. 113-114.

116 Por. J. alexandre, Une Chair Pour La Gloire, dz. cyt., s. 285.

117 Odnośnie do wieczności i boskiego pochodzenia duszy por. np.: De testimonio animae 1, 5, CCL 1, s. 176; odnośnie do koncepcji dualistycznej przeciwstawiającej duszę ciału por. np.: De resurrectione mortuorum 2, 2, CCL 2, s. 922; tamże, 2, 4, CCL 2, s. 922; tamże, 2, 12, CCL 2, s. 923-924; tamże, 4, 2, CCL 2, s. 925; odnośnie do nieśmiertelności duszy por. np.: De anima 4,1, CCL 2, s. 786; tamże, 54,1, CCL 2, s. 861; De resurrectione mortuorum 3, 2, CCL 2, s. 924.

iis Qe resurrectione mortuorum 40, 3, CCL 2, s. 973: Porro nec anima per semetipsam homo [...] nec caro sine anima homo [.,.] Ita vocabulum homo consertarum substantiarum duarum quodammodo fibula est, sub quo vocabulo non possunt esse nisi cohaerentes. Por. C.E. freppel, Tertullien, dz. cyt., s. 318-319; J. alexandre, Une Chair Pour La Gloire, dz. cyt, s. 136.

119 Por. De resurrectione mortuorum 34,10, CCL 2, s. 965-966: Quid a Patre Christus, acceperat, nisi ąuod et induerat? Hominem sine dubio, carnis animaeque texturam. Neutrum ergo eo-rum, quae accepit, perire patietur, immo nec quidquam utriusque, immo nec modicum.

120 Por. R. cantalamessa, La cristologia di Tertulliano, dz. cyt., s. 88-89; De carne Christi 13,4, CCL 2, s. 898: In Christo vero invenimus animam et carnem simplicibus et nudis vocabulis editas, id est animam animam et carnem carnem, nusquam animam carnem aut carnem animam, quando ita nominari debuissent, si ita fuissent; De resurrectione mortuorum 49,2, CCL 2, s. 990: Primus, inquit, homo de ferro, choicus, id est limacius, id est Adam, secundus homo de caelo, id est sermo De/, id est Christus, non alias tamen homo, licet de caelo, nisi quia et ipse caro atque anima, quod homo, ąuod Adam.

121 Por. C.E. freppel, Tertullien, dz. cyt., s. 325.

122 Por. tamże, s. 328-330; J. alexandre, Une Chair Pour La Gloire, dz. cyt., s. 135.

123 tamże, 7,9, CCL 2, s. 930: (Deus) Collocavit autem anpotius inseruitetinmiscuitcarni? Tanta quidem concretione, ut incertum haberi possit, utrumne caro animam an carnem anima circumferat, utrumne animae caro an anima adpareat carni; por. także.-TAMżE, 7,10, CCL 2, s. 930: Sed etsi magis animam invehi atque dominari credendum est, ut magis Deo proxi-mam, hoc quoque ad gloriom carnis exuberat, quod proximam Deo et continet et ipsius dominationis compotem praestat.

124 Por. tamże, 7,11, CCL 2, s. 930.

125 Por. P. siniscalco, Ricerche sul «De resurrectione» di Tertulliano, dz. cyt., s. 115. W Adversus Mardonem l, 24, 5 (CCL 2, s. 467) i w De anima 9,8 (CCL 2, s. 793) Tertulian pyta: Quid est autem homo aliud quam caro [...]?; i odnosi się do aktu stworzenia, kiedy Bóg wypełnia materię swym tchnieniem: [...] et corpulentia animae ex densatione solidata est et effigies eximpressione formata. Hicerithomo interior, alius exterior, duplidterunus. Syntetycznie wyraża to w De resurrectione mortuorum 32,8, CCL 2, s. 962: Tam enim corpus homo quam et anima, ut non possit altera species admittere aenigmata, altera exdudere

126 rje resurrectione mortuorum 7, 12-13, CCL 2, s. 931: Artes per carnem, studia ingenia per carnem, opera negotia officia per carnem, atque adeo vivere totum animae carnis est, ut non vivere aliud non sit animae quam a carne divertere. Sic etiam ipsum mori carnis est, cuius et vivere. Porro si universa per carnem subiacent animae, carni quoque subiacent. Per quod utaris, cum eo utaris necesse est. Ita córo, dum ministra et famula animae deputatur, consors et coheres invenitur, si temporalium, cur non et aeternorum?.

127 Por. tamże, 32, 9, CCL 2, s. 964; A. quaquarelli, Antropologia e escatologia secondo 7effi////ano,„Rassegna di Scienze Filossofiche"2 (1949), fasc. 2, s. 20n.

128 Por. J. alexandre, Une ChairPourLa Gloire, dz. cyt., s. 297.

129 Por. De resurrectione mortuorum 15, 1-3, CCL 2, s. 937-938; tamże, 15, 5-6, CCL 2, s. 938; tamże, 33, 9, CCL 2, s. 964; tamże, 34,1, CCL 2, s. 964.

130 Por. De paenitentia 3, 3n, CCL 1, s. 324: warto jednak zaznaczyć, że jedne grzechy dotyczą ciała, są to grzechy cielesne, inne zaś są duchowe. Jest to oczywiste, ponieważ is­tota człowieka tkwi w zależności dwóch substancji, stąd też i grzeszy poprzez te elementy, z których się składa.

s. 114 - 124, Episteme 63(2007) 

 *****************************

Rola teatru dziecięcego

Irena Hlubek- mgr pedagogiki wczesnoszkolnej i teologii oraz absolwentka reżyserii teatru dzieci i młodzieży w PWST we Wrocławiu; nauczycielka i katechetka ze Szkoły Podstawowej w Borucinie( koło Raciborza), instruktorka teatralna w Domu Kultury w Borucinie oraz Instruktorka poezji śpiewanej w Raciborskim Centrum Kultury
 
Referat chroniony prawem autorskim
 

    Spotkanie dzieci z teatrem to wielopłaszczyznowa scena rozwoju intelektualnego i emocjonalnego. To niezapomniana przygoda dla nauczycieli i ich podopiecznych... Teatr jest procesem twórczym. Bardzo aktywnym, kryjącym pułapki i niespodzianki, radości , sukcesy i porażki. Teatr to praca wspólna. Nad analizą tekstu literackiego, słowem, gestem, ruchem. Nad kontaktem z partnerami, nad umiejętnością pracy z zespołem”.

1 W wielu szkołach nie ma tradycji teatru dziecięcego czy młodzieżowego. Często nauczyciele nie chcą prowadzić takich zajęć, gdyż prowadzenie ich bywa trudniejsze od prowadzenia lekcji i wymaga większego wysiłku. Bywa i tak, że szkoła bardzo chce mieć teatr szkolny, ale praktycznie na nic nie ma pieniędzy.

    Tak się składa, że należę do grupy nauczycieli, którzy rozpoczynali pracę w teatrze amatorskim bez przygotowania. Przygotowanie teatralne zdobywałam uczestnicząc w przeglądach zespołów teatralnych i przyglądając się wraz z wychowankami spektaklom innych grup teatralnych oraz wnikliwie słuchając uwag komisji dotyczących moich spektakli teatralnych. Później próbowałam zastosować te uwagi w praktyce. Problem polegał na tym, że trzeba było mieć w sobie dużo samozaparcia i wewnętrznej dyscypliny, aby nie zrazić się niektórymi uwagami udzielanymi przez fachowców: aktorów, reżyserów czy animatorów kultury. Jednak warto było być uważnym i stosować się do tych uwag, bo z czasem mój zespół teatralny osiągał coraz wyższe wyróżnienia i miejsca na różnych szczeblach przeglądów teatralnych.

    Jako instruktorka teatralna, aby bardziej profesjonalnie pracować z dziećmi i młodzieżą w kole teatralnym, w ubiegłym roku ukończyłam podyplomowe studia z zakresu reżyserii teatru dzieci i młodzieży w PWST we Wrocławiu. Studia te dały mi niewątpliwie pewien warsztat i wpłynęły na rodzaj pracy z dziećmi i młodzieżą.

    W tym miejscu chciałabym poprzeć moją koncepcję teatru następującą tezą: Teatr dziecięcy i młodzieżowy wychowuje do odpowiedzialności, uczy wrażliwości, pomaga w odkryciu własnych talentów, w przełamaniu barier oraz kształtuje postawę otwartą i twórczą u młodego człowieka.

2 Teatr amatorski wychowuje do odpowiedzialności poprzez fakt, iż w zespole powinna panować pewna dyscyplina. Szczególnie da się to zauważyć w postawie dbałości przez zespół o dekoracje i rekwizyty, jak również w systematycznym przychodzeniu całego zespołu na próby , gdyż każdy każdemu jest niezbędny w interakcjach teatralnych.

3 Staram się też rozwijać wśród dzieci i młodzieży postawę kreatywną poprzez gry i zabawy dramatyczne, improwizowanie etiud teatralnych oraz wspólne pisanie scenariuszy, a potem reżyserowanie według nich przedstawień teatralnych. Chodzi mi tu przede wszystkim o to, aby uczestnicy zespołu teatralnego czuli się współtwórcami, a nie tylko odtwórcami. W ten sposób poprzez postawę współtworzenia dochodzą oni do postawy współodpowiedzialności.

4 Innym założeniem mojej pracy jest rozwijanie u dzieci i młodzieży sfery emocjonalnej, społecznej, poznawczej, psychoruchowej oraz rozwijanie ich wyobraźni.

5 W przypadku zaś dzieci wiejskich czy też nieśmiałych uczestnictwo w kółku teatralnym sprawia, że nabywają one z czasem pewności siebie i ogłady w zachowaniu oraz pozbywają się kompleksów.

6 Moje doświadczenie teatralne pokazuje, iż teatr amatorski wpływa na dzieci i młodzież tak, że stają się one osobami wrażliwymi, empatycznymi i altruistycznymi.

W tym celu organizuję występy teatralne dla szkół i przedszkoli, dla rodziców, dziadków czy babci, mieszkańców Borucina, ale również dla osób upośledzonych i niepełnosprawnych z Ośrodka Rehabilitacji ,,Caritas” z Raciborza czy dla mieszkańców Domu Pogodnej Jesieni w Raciborzu czy w Krzanowicach. Zwłaszcza te ostatnie występy uświadamiają dzieciom, że warto komuś sprawić radość, uczą też właściwie pojętej tolerancji jako walki z uprzedzeniami oraz szacunku wobec ludzkiego cierpienia, jak i bycia uważnym na drugiego człowieka.

7 Co zaś tyczy się moich propozycji repertuarowych, to i one mają niebagatelne znaczenie wychowawcze. Parę lat temu reżyserowałam ,,Alicję w Krainie Czarów” Lewisa Carrolla z jej senną logiką, ale też znaczącym pytaniem skierowanym do Kota – Dziwaka: ,,Dokąd mam pójść?” i jego cenną odpowiedzią : ,,To zależy w dużej mierze dokąd chcesz dojść”. Jakże ważna zdaje się być w tym pytaniu kategoria celu. Innym reżyserowanym przeze mnie przedstawieniem, a zarazem moją adaptacją ( podobnie jak ,,Alicja...”) był spektakl ,,Momo” według powieści Michaela Ende. Momo- dziewczynka o niespotykanym imieniu – skłaniała nas do bycia uważnym na drugą osobę:,, Tak jak Momo nikt nie umiał słuchać”. I to właśnie Momo oddała ludziom skradziony przez złodziejów czasu – czas.     W repertuarze swym sięgam też po baśnie Bruna Ferrery – autora wielu książek dla katechetów, z których również dokonuję adaptacji teatralnych. I tak reżyserowałam na przykład baśń,, O małym, samotnym królu”, aby uświadomić dzieciom jak ważna jest dla człowieka przyjaźń i wspólnota. Inny spektakl ,,Potwór”(według baśni tego samego autora) miał na celu uświadomienie dzieciom ,że ocenianie kogoś po jego wyglądzie zewnętrznym może być głęboko krzywdzące i błędne.

    W spektaklu dyplomowym (wieńczącym moje studia z reżyserii teatru dzieci i młodzieży we Wrocławiu ) pod tytułem ,,Ptam” według Krystyny Miłobędzkiej chciałam wykazać ,iż świat marzeń dziecka diametralnie różni się od często stereotypowego świata marzeń dorosłych.

    Z młodzieżą z kolei sięgałam do repertuaru teatru absurdu. I tak reżyserowałam ,,Lekcję” E. Ionesco, by uświadomić młodym, iż absurd nie może być racją myślenia czy działania, gdyż prowadzi on do nihilizmu. W trosce o odbiór sztuki przez młodzież wygłaszałam słowo wstępne na początku przedstawienia. Z młodymi reżyserowałam też ,,Serenadę” S. Mrożka. Istotnym było tu dla mnie wyeksponowanie przesłania ,iż relatywizm moralny i szatańska inteligencja jednego z bohaterów- Lisa – sprowadza się do makiawelistycznej zasady postępowania : ,,cel uświęca środki”. Zasada ta nie godzi się w żadnej mierze z chrześcijańską moralnością.

8 Ostatnimi moimi realizacjami scenicznymi w roku szkolnym 2000 / 2001 były moje dwie autorskie sztuki Bożonarodzeniowe: z grupą młodszą- ,,A może by tak jasełka”, czyli zabawa w teatr oraz z grupą starszą ,,Pójdźmy za Gwiazdą”. W drugim spektaklu mocno akcentowałam przesłanie chrześcijańskie. Po pierwsze, że prawdziwe szczęście daje dopiero pójście za Gwiazdą Betlejemską, a nie podążanie za fałszywymi gwiazdami , które prowadzą donikąd . Po drugie ,że Syn Boży przyszedł do wszystkich i każdy może się nawrócić.

    W tym samym roku szkolnym w sezonie wiosennym przygotowałam z grupą dzieci starszych ( klasy IV- VI) ,,Bajkę o stu królach Lulach” , a z grupą dzieci młodszych ( klasy I- II) ,,Sejmik Dziecięcy”. Obydwie te sztuki były adaptacjami wierszy i bajek Danuty Wawiłow i Olega Usenki.

9 ,,Bajka o stu królach Lulach” zachęcała widza do refleksji nad sobą czy przypadkiem nie jest zapatrzony tylko w siebie i nie buduje sobie wokół siebie luster odgradzających od innych ludzi. Bajka ta akcentowała konieczność więzi międzyludzkich w życiu każdego człowieka. ,,Sejmik Dziecięcy R21;( jako , że jestem nauczycielką ze Szkoły Podstawowej im. Janusza Korczaka) był w pewnym sensie spektaklem okolicznościowym. Poprzez ten klasyczny teatr zabawy poruszałam problem szacunku do dziecka i jego problemów.

    Rola teatru amatorskiego zatem jest nieoceniona, gdyż teatr wpływa na kształtowanie pełnego i właściwego rozwoju osobowości dzieci i młodzieży. Często odgrywa też rolę kompensującą i terapeutyczną, np. dla dziecka nieśmiałego czy z wadami wymowy, kształtuje też postawę twórczą, ale i postawy obowiązkowości i odpowiedzialności, wpływa korzystnie na rozwój intelektualny , emocjonalny i społeczny dzieci i młodzieży.

    Reasumując:

    W teatrze amatorskim staram się uwrażliwić dzieci i młodzież na dobro i piękno, pomagam im odkrywać własne talenty, próbuję też przełamać ich opory i zahamowania, kształtuje w nich postawę otwartości i kreatywności oraz uczę odpowiedzialności i obowiązkowości, jak również postawy wychodzenia od siebie samych.

10 PRZYPISY

1.A. Maksymiak, Teatr w szkole, Wrocław 1998, s. 5.

2.I. Hlubek, Teatr dziecięcy i młodzieżowy propozycją wychowania do wolnosci [w:] Wychowanie człowieka otwartego , red. A. Rynio, Kielce 2001, s.197.

3.Por. dz. cyt. , s. 197.

4-6..Por. dz. cyt. , s. 199.

7. Por. L. Giussani , Zmysł religijny, Poznań 2000, s. 197-198.

8. Por. dz. cyt., s. 200.

9. D. Wawiłow, Wierszykarnia, Warszawa 1993.

10. Por I. Hlubek, dz. cyt. s.200.

 

Ogólnopolska Konferencja Naukowa

Poryte 5. 10.2001 r.

***************************

Szopka betlejemska

Kiedy się zrodziła, jak ją budowano, jakie są rodzaje szopek, jaką symbolikę zawiera?

 Szopka bożonarodzeniowa, odnajduje sens swego istnienia w prawdzie o narodzeniu Zbawiciela. Dla pierwszych chrześcijan liczył się tylko sam fakt, że Bóg stał się człowiekiem. Nikt  nie przywiązywał większej wagi do miejsca i daty narodzenia Chrystusa. Teolodzy w poszukiwaniu odpowiedzi wysuwali różne daty: 6,10 stycznia, 25marca, 15,20 kwietnia.

Rzymianie około 25 grudnia obchodzili święto Niezwyciężonego Słońca, gdyż w tym czasie przypada przesilenie dnia nad nocą. Chrześcijanie postanowili upatrywać w tym symbolu zwycięskiego Chrystusa, który wiele razy sam nazywał się światłem. Głosząc Ewangelię światu stanowili aby wykorzystywać istniejące święta pogańskie nadając ich zwyczajom i obrzędom chrześcijański sens.
            Wreszcie sobór w Nicei w roku 325 ogłosił oficjalną datę 25 grudnia.

W oparciu o teksty św. Justyna ( II w.) miejscem narodzenia Mesjasza jest Betlejem Judzkie oddalone o 8 kilometrów od Jerozolimy. Według jego świadectwa Chrystus narodził się w grocie skalnej, W II wieku Orygenes twierdził, że miejsce to jest dobrze znane tak chrześcijanom jak i poganom. Tu nad istniejąca grotą w IV wieku z polecenia Heleny swojej matki - cesarz Konstantyn zbudował Bazylikę, której zasadnicze zręby dotrwały do dnia dzisiejszego.

Grota narodzenia znajduje się pod prezbiterium. Ma ona kształt prostokąta liczącego 12,30 długości i 3,15 metra szerokości oraz 3 metry wysokości Grotę oświetlają 53 lampy. W miejscu narodzenia znajduje się gwiazda z napisem łacińskim:” Hic de Maria Virgine Christus natus est ” (Tu z Maryi Panny narodził się Chrystus).

Jednakże Rzym chciał mieć własny  żłóbek. Tradycja mówi, że od V wieku w Bazylice S. Maria Maggiore czczono relikwie żłóbka, autentycznie przewiezionego tu z groty betlejemskiej. W tej świątyni znajduje się także płaskorzeźba wykonana przez Arnolfo di Cambino z 1272 roku uważana przez niektórych jako pierwowzór szopki. Prawda ta ugruntowała się i była bardzo żywa,  w kościele rzymskim, kiedy odnajdujemy na licznych sarkofagach z IV i V wieku „ odtworzenia żłóbka betlejemskiego”.

W tym kościele, rozpoczęto odprawiać Mszę świętą w nocy tzw. Pasterkę, przy czym przy żłóbku Chrystusa zaczęto ustawiać figury najpierw Maryi i Józefa, a następnie aniołów pasterzy. Z czasem inne: królowie, słudzy Heroda i jego dworzanie, Trzej Królowie  charakterystyczni przedstawiciele danego narodu, przedstawiciele władzy cywilnej i wojskowej.

Dzisiejsza obecność i popularność betlejemskiej szopki w naszych świątyniach zawdzięczamy św. Franciszkowi z Asyżu i jego duchowym synom - braciom mniejszym popularnie zwanym franciszkanami.

Święty Franciszek szukając sposobu na duszpasterską formę przekazu Ewangelii niepiśmiennemu prostemu ludowi w szopce i jasełkach odnalazł jak to później zostanie nazwane Biblię Pauperum. Oto jak podaje św. Bonawentura opis budowy  pierwszej szopki przez św. Franciszka we włoskiej miejscowości Greccio w grocie obok kościoła w 1223 roku.

”Święty Franciszek na trzy lata przed śmiercią przemyśliwał nad tym, jak  odświeżyć pamięć narodzin Dzieciątka Jezus i jakby ją odprawiać z największą uroczystością, celem wzbudzenia nabożnego ducha... Nakazał nanieść siana do groty i przyprowadzić wołu i osła. Mając wszystko zawoła braci. Ludność zgromadziła się i las zabrzmiał pieśniami. Sługa zaś Boży klęczał nabożnie tuż przy żłóbku zalewając się łzami i promieniując weselem. Święty Franciszek odczytał Ewangelię. Potem powiedział kazanie o narodzeniu wcielonego Boga”.

Tak więc można powiedzieć, że zwyczaj urządzenia szopek sięga swymi korzeniami V wieku, a upowszechnił się w wiekach średnich.

Najbardziej na włoskiej ziemi zwyczaj budowania zakorzenił się w ostatniej ćwierci XV wielu w Neapolu.

Stamtąd rozpowszechniał się na całe Włochy, Hiszpanię, Amerykę Łacińską. Kroniki odnotowują, że pierwsza szopka w Czechach w Pradze została zbudowana w 1562 roku. Z tego kraju najprawdopodobniej zwyczaj ten przywędrował do Polski. Elementy najstarszej polskiej szopki, przechowywane są w kościele świętego Andrzeja w Krakowie.

Oto jak ks. Jędrzej Kitowicz autor „ Opisu obyczajów za panowania Augusta III ” przedstawia pierwsze polskie szopki:

„Była to w pośrodku szopka mała na czterech słupkach, daszek słomiany mająca, wielkości szerz, dłuż, i na wysokość łokcia; pod tą szopką zrobiony był żłóbek, a czasem kolebka wielkości ćwierćłokciowej, w tej lub w tym osóbka Pana Jezusa z wosku albo papieru klejonego, albo z irchy lub płótna konopiami wypchanego uformowana, w pieluszki z jakich płatków bławatnych i płóciennych zrobionych uwiniona; przy żłóbku z jednej strony wół i osioł z takiejże materii jak osóbka Pana Jezusa ulane lub utworzone, klęczące i puchaniem swoim Dzieciną Jezus ogrzewające, a z drugiej strony Maryia i Józef stojący przy kolebce w postaci nachylonej, afekt  natężonego kochania i podziwienia wyrażający. W górze szopki pod dachem i nad dachem aniołkowie unoszący się na skrzydłach, jakoby śpiewający: „Gloria in exelsis Deo”. Toteż w niejakiej odległości jednego od drugiego pasterze padający na kolana przed nowonarodzoną Dzieciną,  ofiarując mu dary swoje: ten masła garnuszek, ów syrek, inny baranka, inny koźlę; dalej za szopą po obu stronach pastuszkowie i wieśniacy; jedni pasący trzodę owiec i bydła, inni śpiący, inni do szopy śpieszący, dźwigający na ramionach barany, kozły; między którymi osóbki rozmaity stan ludzi i zabawy wyrażające: panów w karetach jadących, szlachtę i mieszczan pieszo idących, chłopów na targ wiozących drwa, zboże, siano, prowadzących woły, orzących pługami, przedających chleby, szynkarki różne trunki szynkujące, niewiasty robiące masło, dojące krowy, Żydów różne towary do sprzedania na reku trzymających i tym podobne akcje ludzkie.

Gdy zaś nastąpiło święto Trzech Królów, tedy przystawiano do tych jasełek osóbki promienionych świętych, klęczących przed narodzonym Chrystusem, ofiarującym Mu złoto, mirrę i kadzidło, a za nimi orszaki ich dworzan i asystencji rozmaitych gatunków: Persów Arabów, Murzynów, laufrów, masztalerzów prowadzących konie pod bogatymi siądzeniami słoniów, wielbłądów. Toteż dopiero wojska rozmaitego gatunku: jezdne i piesze, murzyńskie i białych ludzi, namioty porozbijane, na koniec przez imaginacją, za związek rzeczy występującą, regimenta uszykowane polskiej gwardii, pruskie, moskiewskie, armaty, chorągwie jezdne, usarskie, pancerne, ułańskie, kozackie, ratajskie, węgierskie i innych rodzaje.”

            Jeżeli o umiejscowienie w świątyni Ks. Kitowicz podaje, że były „ustawione w jakimś kącie kościoła, a czasem zajmujące cały ołtarz niżej i wyżej po bokach, tylko jedną mensę ołtarzową nie zaprzątniętą zostawiając dla odprawiania mszy świętej wolną”

Zwyczaj wystawiania szopek przyjął się z czasem także w domach mieszczańskich i szlacheckich XVII wieków Polski.

Tradycyjna szopka oddawała realia narodzin Chrystusa opisane w Piśmie świętym. Zawierała zawsze jako podstawę postacie świętej Rodziny, Trzech Króli. Bywała umiejscawiana wewnątrz groty wykonanej z masy papierowej, bądź drewnianym kościele. Sposób artystycznego wyrażenia tej prawdy zróżnicował formy w zależności od miejsca i sposobu eksponowania.

Opis powyżej opisanej szopki to typ zwany betlejemką. Noszony przez kolędników, a w domach znajdujący swoje miejsce pod choinką.

Szopkę z XV –XVII wieku określa się mianem typu neapolitańskiego. Charakteryzuje się ona tym, że przy żłobku umiejscawiani są przedstawiciele danego narodu różnych stanów, przedstawiciele władzy cywilnej i wojskowej itp. Można powiedzieć, że dominuje w nich wielofiguralność. Niektóre z nich miały zamontowane mechanizmy poruszające figury. Tego typu szopki stawiano wszędzie, w kościele, na placach, w domach.

Wiek XIX przynosi szopkę orientalną. W zamyśle swoim stara się ona oddać bardziej okolicę Betlejem z jego realiami, niż najbliższej okolicy.

Wiek XIX przynosi też już  także szopkę o polskich cechach. Wyraźnie zaznaczonej tradycji ludowej. Architekturze i zdobnictwie opartej o istniejące budowle ojczystych budowli. Tak tworzy się zwana szopką krakowską. Wykorzystuje elementy zabudowy Krakowa, Zamek Królewski, Kościół Mariacki, Katedrę na Wawelu czy też Kaplicę Zygmuntowską, attycki Sukiennic, czy fasady staromiejskich budynków. Zdobnictwo zachowuje charakterystyczne dla gotyku łuki i zdobnictwa tego stylu.

Szopkarstwo bardzo mocno osadza się w murach krakowskich eksponując najpiękniejsze egzemplarze i organizowanym konkursem na najpiękniejszą od 1927 roku. Do prekursorów tego typu szopek należy uznać Michała i Leona Enzenekierów oraz mieszkańców podkrakowskiej wsi Krowodrze. Inne regiony Polski, zaznaczają równie charakterystyczne cechy swojego regionu, starając się w ten sposób przybliżyć prawdę Bożego Narodzenia do realiów w niej żyjących chrześcijan.

Nie można pominąć faktu, iż od  pojawienia się szopki na polskiej ziemi, jej twórcy starali się ożywić martwe figury najpierw przesuwając od tyłu figury szczególnie w szopkach budowanych przez zakonników, przez umieszczanie mechanizmów poruszające poszczególne elementy szopki stąd w wielu świątyniach w kruchtach bądź bocznych kaplicach zbudowano szopki ruchome. Specjalizacją w budowie tego typu szopek przodują kapucyni. Do dziś w ich klasztorach np. Łomży, Warszawie możemy oglądać mechanizmy działające wiele lat nieprzerwanie. Już z czasów Ks. Kitowicza, odnotowujemy jeszcze jedną formę szopki. To szopka kukiełkowa. Bracia zakonni chcąc uatrakcyjnić oglądanie szopki, ożywili figury, zamieniając je na postacie kukiełkowe. Wykorzystano do tego pomysł francuskich teatrzyków kukiełkowych. Poza scenami biblijnymi były odgrywane sceny nawiązujących w swej fabule do aktualnych wydarzeń, wyśmiewające ludzkie grzechy i słabości , miały formę rubaszną i bezpośrednią. Ten typ szopki stał się jednym z atrybutów kolędników do tej pory wędrujących tylko z betlejemką. Forma ta jednak mocno przybierała formy świeckie odchodząc od głównej istoty kolędowania, tworząc swój własny nurt podobny przedstawieniom teatralnym czy kabaretowym. Tradycje szopki kukiełkowej zakończyła I Wojna Światowa.

Należy zwrócić uwagę, że postacie w szopce oraz ich kolorystyka mają swoją symbolikę nie obojętną dla widza. W ten bowiem sposób wyrażana jest w prosty sposób teologia  przez duże T.

Postacią, która zwraca w sposób szczególny w szopce nasza uwagę to osoba Maryi. Przedstawiana jako kobieta młoda, odziana w błękitny płaszcz. Błękit – kolor firmamentu oznacza nieskazitelność, czystość. Niemałą rolę odgrywa welon, który okrywa głowę, ramiona, piersi. Kolędowy śpiew „Rąbek z głowy zdjęła”, przypomina o ważnej roli tego atrybutu będącej w ubóstwie i potrzebie matki.

Święty Józef, przedstawiany jest jako człowiek dojrzały, a od XV wieku starszy, brodaty. Często odziany w strój, mieszczańsko-rzemieślniczy. Jako atrybut często trzyma laskę, jako symbol wędrowca, narzędzia ciesielskie, czy też lampę, którą oświetla wnętrze szopki. Należy zwrócić uwagę na gest złożonych dłoni jako splecionych palców, w ten sposób w czasach starochrześcijańskich wyrażano wyłącznie modlitwę prywatną.

Postacie adorujące często mają złożone ręce. Ów gest oznacza postawę modlitewną, obejmującą całego człowieka, wraz z jego intencjami zanoszonymi do Boga.

Postacie adorujące dzieciątko przedstawiane sa często w postawie klęczącej, której podstawową formą jest leżenie krzyżem.

Trzej Królowie znajdują w czasie różną interpretację. Początkowo nawiązują do astrologów Arabskich. Legenda z  VI wieku przedstawia ich jako perskich kapłanów-królów, we frygijskich czapkach, które w  wieku X zastąpiono koronami. W IX wieku nadano im imiona Kacper, Melchior i Baltazar. Temu ostatniemu w XII wieku zmieniono karnacje na ciemną. Symbolika Trzech  Króli mówi o etapach życia ludzkiego, młodzieńczości, dojrzałości i starości. Symbolika tych postaci od wieku XV postrzegana jest jako reprezentacja części świata. Dary które przynoszą  mają swoje symboliczne znaczenie: złoto – królewskość, kadzidło – boskość, mirra – śmiertelność.

Wydarzenie narodzin otrzymuje często oprawę, kościelną, antyczną, wschodnią, regionalną lub współczesną i tej konwencji podporządkowane są elementy postaci, oraz tło dziejącego się faktu.

Na zakończenie należałoby dostrzec obecność szopki w krajach sąsiednich. I tu należy pamiętać, że piękne figury rzeźbione i malowane wywodzą się z alpejskiego regionu Włoch, Bawarii, Austrii, Szwajcarii. Niemieckie szopki wykonywane są różnymi technikami, figury odlewane z metalu, gipsu, gliny, a następnie malowane. Czy też wykonane z kartonu i gliny. Szczególna formą tyrolskich części Niemiec i  Austrii są tzw. Piramidy - drewniane wieże przystrojone maleńkimi figurkami, które ożywają poruszane, płomieniem płonącej świecy.

Na Węgrzech spotkamy się z  techniką  budowania szopki zwaną przędzeniem słomy, którą wypełniają filcowe postacie wydarzenia betlejemskiego.

Wszędzie tam gdzie znajduje się szopka spotykamy tych, którzy przychodzą by w niej adorować Narodzonego Zbawiciela, a wielu z tu przybyłych pobudza by wziąć szopkę do ręki i w nieść tę wieść radosną przez kolędowanie od domu do domu śpiewając kolędy, czy też w braterskiej wspólnocie biorąc udział w przedstawieniach jasełkowych.

            Przed nami czas Bożego Narodzenia, czas śpiewania kolęd, chodzenia z szopką czy też gwiazdą, jasełkami z których najbardziej lubimy te Herodami zwane. Włącz się w tę radość w braterskiej gromadzie, za jednym wyznając wobec innych swoją wiarę o narodzinach Boga  - Człowieka, o których poetycko powie C.K. Norwid:

„ Ciesz się późny wnuku

jękły głuche kamienie

Ideał sięgnął bruku”.

 

..........

Orędzie Andrzej Dudy, Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej,

wygłoszone podczas Uroczystego Zgromadzenia Narodowego

z okazji 1050. rocznicy chrztu Polski

Poznań, 15 kwietnia 2016 r.

Szanowny Panie Marszałku Sejmu,

Szanowny Panie Marszałku Senatu,

Szanowna Pani Premier,

Eminencjo Księże Kardynale Legacie,

Eminencjo Księże Prymasie,

Szanowni Państwo Premierzy,

Panie i Panowie Ministrowie,

Szanowne Posłanki i Szanowni Posłowie,

Panie i Panowie Senatorowie,

Szanowni Przedstawiciele Parlamentów Europejskich,

Ekscelencjo Księże Arcybiskupie Nuncjuszu,

Ekscelencje Księża Arcybiskupi i Biskupi,

Czcigodni Kapłani,

Szanowni Przedstawiciele Kościołów i Wspólnot Religijnych,

Ekscelencje, Panie i Panowie Ambasadorowie,

Szanowni Przedstawiciele Władz Samorządowych-

Drodzy Gospodarze i Goście tego spotkania,

Szanowni Państwo!

Chrzest księcia Mieszka I jest najważniejszym wydarzeniem w całych dziejach państwa i narodu polskiego. Nie był, lecz jest – bo decyzja naszego pierwszego historycznego władcy zdecydowała o całej późniejszej przyszłości naszego kraju. Chrześcijańskie dziedzictwo aż po dzień dzisiejszy kształtuje losy Polski i każdego z nas, Polaków. To właśnie miał na myśli Ojciec Święty Jan Paweł II, kiedy mówił, że „Nie można bez Chrystusa zrozumieć dziejów Polski”.

Zgodnie z tradycją, chrzest władcy Polan odbył się najpewniej w Wielką Sobotę, 14 kwietnia 966 roku. I to wtedy też narodziła się Polska. Narodziła się z wód chrzcielnych do nowego, chrześcijańskiego życia. Narodziła się dla świata, wychodząc z epoki przedhistorycznej i wkraczając na arenę dziejów Europy. Narodziła się dla siebie, jako wspólnota narodowa i polityczna, bowiem przyjęcie chrztu w obrządku łacińskim określiło naszą polską tożsamość. Odtąd zaczęliśmy o sobie samych myśleć i mówić: „my, Polacy”.

  Powiedzieliśmy wtedy „tak” wolności i samostanowieniu. Pokazaliśmy, że jesteśmy gotowi budować naród i dbające o jego dobrobyt własne państwo. Tworzyć je, bronić i za nie ginąć. Nie było przesądzone, że się uda, że powstanie wspólnota. Ale udało się. Udało się ją zbudować na fundamencie wiary, która od tego czasu wrosła na stałe w naszą tożsamość, stając się w procesie dziejów często najważniejszą i ostatnią tarczą wolności i solidarności. Przyjmując chrzest nasi przodkowie wyznaczyli rdzeń, wokół którego kształtował się wspaniały polski naród. I gdy było wyjątkowo źle, gdy nasi wrogowie próbowali niszczyć Kościół, aby rozsadzić fundamenty naszej tożsamości, to naród przeciwnie, zapełniał świątynie, tam szukając wspólnoty. Udowadniając ponadczasową mądrość decyzji przodków.

Rok 966 to zatem najważniejsza cezura w naszych dziejach. A obecne uroczystości są świętowaniem 1050. „urodzin” naszego narodu i Ojczyzny. Poczytuję sobie za zaszczyt i bardzo się cieszę, że możemy dzisiaj tu, w Poznaniu, siedzibie pierwszego biskupstwa na ziemiach polskich, wszyscy razem – w gronie najwyższych władz Rzeczypospolitej, episkopatu i duchowieństwa Kościoła katolickiego i innych wspólnot chrześcijańskich i religijnych wraz z przedstawicielami wielu zaprzyjaźnionych państw Europy i świata – zainaugurować obchody tego czcigodnego jubileuszu. Wszystkim dostojnym i miłym gościom serdecznie dziękuję za przybycie.

To wielkie święto polskości, która jest źródłem naszej dumy i radości, będziemy kontynuować przez kolejne miesiące w całym kraju. Jego kulminacją stanie się zaś pierwsza wizyta w Polsce papieża Franciszka oraz Światowe Dni Młodzieży. Ufam, że dzięki ogromnym wysiłkom organizatorów, dzięki zaangażowaniu tysięcy wolontariuszy, będzie to dla nas czas wspaniałych przeżyć duchowych i radości budowania wielkiej wspólnoty.

Rozpoczynając te obchody jubileuszowe, kierujemy nasze myśli ku uroczystościom poprzednim – milenium chrztu Polski w roku 1966. Były one niezwykłym doświadczeniem dla całej naszej wspólnoty i jedynym tego rodzaju fenomenem w Europie Środkowej i Wschodniej tamtych czasów.

My, Polacy, od 27 lat znajdowaliśmy się wówczas pod narzuconą władzą: najpierw niemieckich okupantów, a po wojnie – komunistów. I pierwsi, i drudzy dążyli do osłabienia i zerwania więzi naszego narodu z Kościołem. Wiedzieli, że w ten sposób uderzają w same podstawy naszej wspólnoty; że naród pozbawiony duchowego oparcia łatwo będzie przemienić w zniewoloną masę. Hitlerowcy stosowali w tym celu krwawy terror. Rządzący po wojnie komuniści zabiegali o to, by Polacy odwrócili się od chrześcijaństwa. Propagowali ateistyczną ideologię, szykanowali, a czasem i mordowali kapłanów i wiernych. Nie cofnęli się nawet przed uwięzieniem Prymasa Polski.

I właśnie w tym okresie kardynał Stefan Wyszyński powziął myśl, by ochronić polską i chrześcijańską tożsamość narodu przed indoktrynacją i represjami. Ochronić je poprzez wielkie narodowe rekolekcje. Zapoczątkowały je Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego z 1956 roku, wprost nawiązujące do ślubów lwowskich króla Jana Kazimierza sprzed 300 lat. Następnie podjęta została dziewięcioletnia nowenna, przygotowująca Polaków do obchodów milenijnych.

Przed 50 laty, w kwietniu 1966 roku, rozpoczęły się obchody milenium chrztu Polski. W dniu 3 maja na błoniach jasnogórskich uczestniczyło w nich 250 tys. wiernych. Uroczystości trwały cały rok, gromadząc niezliczone tłumy Polaków. Jubileusz uczciło także ponad 50 tys. rodaków na emigracji: w Londynie i Chicago, Rzymie i Paryżu, a nawet w Australii i Nowej Zelandii.

Śmiało można powiedzieć, że dzięki inicjatywie Prymasa Tysiąclecia cały naród polski umocnił więź łączącą go z chrześcijańskim dziedzictwem. Stało się tak pomimo przeszkód ze strony władz komunistycznych, które „aresztowały” wędrującą po kraju kopię ikony jasnogórskiej, prowokowały starcia wiernych z milicją, utrudniały dojazd na uroczystości milenijne i zakłócały ich przebieg, wreszcie zaś urządziły konkurencyjne obchody tysiąclecia państwa polskiego, do udziału w których zmuszano wtedy całe załogi fabryk i instytucji.

Obchody milenijne z 1966 roku i szczególna w nich rola Prymasa Tysiąclecia Stefana Wyszyńskiego ujawniły ponadczasowe znaczenie chrztu Mieszkowego i jednoczącą siłę chrześcijaństwa dla naszej wspólnoty. Naród odrzucił fałszywe hasło „Polska Ludowa ukoronowaniem tysiąclecia naszego państwa”. Polaków nie przekonała również − propagandowa w zamierzeniu władz − akcja budowy tysiąca szkół na tysiąclecie, mimo że przyniosła ona ważne i dobre rezultaty dla rozwoju edukacji i poprawy warunków kształcenia.

Polacy wybrali wierność Kościołowi, autentyczną miłość Ojczyzny i nadzieję na odzyskanie wolności. Umocnił się autorytet biskupów i kapłanów. Dzieło prymasa Wyszyńskiego otworzyło drogę do pontyfikatu Ojca Świętego Jana Pawła II i do pokojowej rewolucji „Solidarnośc

Szanowni Państwo!

Milenium dało nam, Polakom, poczucie suwerenności w wymiarze najbardziej podstawowym – jako wolnym ludziom i obywatelom. Liczne wystąpienia parafian w obronie swoich księży i kościołów przez cały okres PRL, pełne zaangażowanie wiernych w nielegalną budowę świątyń wbrew sprzeciwom władz, spontaniczna samoorganizacja i masowy udział w uroczystościach z lat 1956-1966 – wszystko to dowiodło, że drzemie w nas olbrzymia moc, której źródłem jest właśnie wspólna tożsamość – narodowa i chrześcijańska. Moc, która kilkakroć w ostatnich stuleciach ujawniała się w naszej historii; która pomogła nam przetrwać najgorsze doświadczenia: utratę wolności obywatelskich i niepodległego państwa, próby wynarodowienia i dechrystianizacji. Moc, dzięki której w konfrontacji z nieprzyjaciółmi, zaborcami, okupantami potrafiliśmy zwyciężyć i wyjść z tych doświadczeń jeszcze silniejsi i bardziej zjednoczeni.

Z tego niezłomnego ducha narodowego byliśmy, jesteśmy i zawsze będziemy dumni. Z tego wielkiego bogactwa możemy i chcemy nadal czerpać. Jest to też dla nas lekcja na przyszłość: że my, Polacy, potrafimy dokonać wielkich, ważnych rzeczy, jeśli tylko będziemy działać razem i zgodnie z łączącymi nas wartościami. Wartościami, których źródłem jest nierozerwalny związek polskości z jej chrześcijańskimi korzeniami.

Tysiąc pięćdziesiąt lat temu Polska przystąpiła do ówczesnej chrześcijańskiej wspólnoty europejskiej. Dobrowolnie. Ze świadomością korzyści, jakie niósł ze sobą ten akt. Także korzyści politycznych. Dzięki dalekowzrocznej decyzji księcia Mieszka chrystianizacja dała Polsce potężny impuls rozwojowy. Państwo zyskało mocniejsze podstawy bezpieczeństwa i suwerenności. Z biegiem lat stawało się coraz nowocześniejsze, sprawniej rządzone, spójne wewnętrznie.

Głosiciele Dobrej Nowiny otworzyli przed Polakami olbrzymi skarbiec duchowych bogactw, krzewili w naszej kulturze chrześcijańską wizję człowieka. Od schyłku X wieku Dekalog i Ewangelia coraz głębiej wnikały w miliony serc nad Wartą i Wisłą, nad Odrą i Bugiem, Niemnem i Dnieprem. Motywowały do budowania lepszego, bardziej ludzkiego świata. Dlatego wejście w krąg cywilizacji chrześcijańskiej – w jej odmianie łacińskiej – było dla nas prawdziwym przełomem.

Trzy filary tej cywilizacji stały się też filarami polskiej tożsamości i kultury. Pierwszym z nich była i jest grecka filozofia, czyli umiłowanie mądrości. A więc prymat obiektywnej prawdy. Precyzyjne narzędzia poznawania i analizowania rzeczywistości. Niewzruszone do dzisiaj podwaliny rozwoju wszelkich nauk.

Drugim filarem była i jest rzymska myśl prawna i ustrojowa. Idea rządów prawa. Koncepcja republiki, czyli państwa, które jest dobrem wspólnym rządzących nim obywateli. To także etos obywatelski – etos przywilejów, z którymi wiążą się też powinności.

To doskonalone i wypróbowane przez setki lat zasady, na których w znacznej mierze opiera się także nowoczesne prawo cywilne, karne, procesowe i państwowe.

Trzecim filarem był i jest rdzeń myśli chrześcijańskiej: Stary i Nowy Testament, Dekalog i Ewangelia. To nowa, rewolucyjna wizja ludzkości jako rodziny, jako wspólnoty braci i sióstr równych wobec Ojca oraz Jego moralnego prawa. To również wezwanie do pokoju, do żalu za popełnione zło i do wybaczania doznanych krzywd. Nakaz przedkładania osoby ludzkiej ponad rzeczy, ponad przyziemne korzyści i chęć posiadania. Ochrona słabszych, wezwanie do solidarnej pomocy potrzebującym i genialna zasada pomocniczości. To uznanie godności kobiet i zróżnicowanego wkładu, jaki wnoszą w życie społeczeństw. Idea władzy i przełożeństwa jako służby oraz przekonanie, że również władcy podlegają osądowi moralnemu. Chrześcijaństwo to także unikalna koncepcja rozdziału sacrum i profanum, tego, co boskie, i tego, co cesarskie. Idea autonomii, ale i współpracy władzy świeckiej i władzy duchownej. To także instytucje uniwersytetu i szkoły ludowej, szpitala i sierocińca. To nowa wizja etyki wojskowej, medycznej, gospodarczej. A wreszcie – wyżyny kunsztu i geniuszu, na które wznieśli się zainspirowani chrześcijaństwem artyści: plastycy, architekci, muzycy i poeci.

Zatem nikogo nie powinien dziwić fakt, że jedynie w obrębie tej cywilizacji pojawiły się też idee i zjawiska takie, jak koncepcja praw człowieka – przyrodzonych i niezbywalnych, konstytucjonalizm, demokratyczne państwo prawa, powszechne prawo międzynarodowe, ruch robotniczy i emancypacyjny, nowoczesny etos debaty publicznej. Wszystkie one korzeniami tkwią głęboko w dziedzictwie chrześcijańskim.

 Dzisiaj ów cywilizacyjny krąg wyznaczają nie tylko Ateny, Rzym i Jerozolima. Dzięki wysiłkom 30 pokoleń Polaków na mapie Christianitatis przybyły inne ważne ośrodki.

To na przykład Gniezno, w którym spoczywają relikwie św. Wojciecha – krzewiącego wiarę nie mieczem, a słowem.

To Warszawa – stolica państwa bez stosów i wojen religijnych. Miasto, w którym Sejm Rzeczypospolitej uchwalił konfederację warszawską – pierwszy w świecie akt prawny gwarantujący powszechną tolerancję religijną. To Warszawa – siedziba króla Jana III Sobieskiego, zwycięzcy spod Wiednia, oraz miasto, na przedpolach którego w roku 1920 powstrzymana została inwazja komunistycznego barbarzyństwa na Europę.

To Toruń i Frombork – miasta związane z Mikołajem Kopernikiem, kanclerzem kapituły warmińskiej, sprawcą jednego z największych przełomów w dziejach myśli ludzkiej.

To Kraków – miasto św. biskupa Stanisława ze Szczepanowa, mężnego głosiciela moralnych powinności władz publicznych, miasto Akademii Krakowskiej i księdza Pawła Włodkowica – jednego z najwybitniejszych teoretyków tolerancji religijnej. To Kraków Karola Wojtyły – świętego papieża Jana Pawła II, który w całym znaczeniu tego wyrażenia wprowadził polski Kościół w drugie tysiąclecie.

 To Poznań – stolica biskupia Wawrzyńca Goślickiego, XVI-wiecznego autora oryginalnych koncepcji ustrojowych, którymi inspirowali się twórcy amerykańskiej Konstytucji oraz wielu innych przeciwników monarszej samowoli.

 To Brześć Litewski – miejsce zawarcia unii kościelnej, będącej jednym z największych wysiłków na rzecz pojednania chrześcijańskiego Wschodu i Zachodu.

To Częstochowa – miasto, które trzeba odwiedzić, aby zrozumieć szczególną pozycję i szacunek, jakimi cieszą się w Polsce kobiety. Miasto, w którym u stóp największego w Polsce obiektu kultu, przed ikoną Jasnogórskiej Pani, rozbrzmiewa wciąż Bogurodzica – pieśń uważana za pierwszy polski hymn państwowy.

To setki miejscowości, szczególnie na dawnych Kresach, w których mniejszości etniczne i religijne żyły obok siebie w pokoju.

To wreszcie miejscowości, z którymi wiążą się życie i twórczość wielu naszych rodaków – światowej sławy artystów, literatów, uczonych i wynalazców. Ludzi, którzy w imponujący sposób spłacili dług wdzięczności wobec kultury, która ich ukształtowała.

Cywilizacja chrześcijańska – od 1050 lat współtworzona i ofiarnie broniona przez Polaków – jest wynikiem tytanicznej pracy i walki milionów ludzi. Efektem wielu dociekań i eksperymentów, historycznych prób i błędów. Jest tworem dojrzałym, uniwersalnym, wywierającym przemożny wpływ na całą ludzkość.

Nie jest skamieliną. Wciąż organicznie się rozwija. Swoich młodych liści i pędów potrzebuje tak samo, jak ukrytych korzeni. Potrzebuje też pośredniczącego między nimi pnia, czyli naturalnej syntezy starego i nowego.

Drzewo można ściąć. Można zatruć jego korzenie i patrzeć, jak usycha. Nie wymaga to wielkiego wysiłku i nie zajmuje wiele czasu. Jednak zasadzenie drzewa nowego, oczekiwanie na jego wzrost i owoce – to proces długotrwały.

Dlatego niszczenie podstaw naszej cywilizacji oraz próby zastępowania ich innymi, niespójnymi, luźno naszkicowanymi koncepcjami – zawsze było i zawsze będzie okupione ogromem cierpień i zniszczeń. Najdobitniej dowiódł tego wiek XX i dwa straszliwe w skutkach projekty ideologiczne: komunizm i nazizm.

Wiek XXI szybko postawił nas wobec nowych, trudnych wyzwań. W warunkach globalnej wioski naturalna rywalizacja odmiennych modeli cywilizacyjnych osiągnęła niespotykaną dotąd intensywność.

W Polsce i w Europie toczą się debaty dotyczące tego, jak odnieść się do tych nowych wyzwań. Osobiście uważam, że w tej sytuacji warto przede wszystkim zaufać sile naszej tożsamości. Sięgnąć do bogatego skarbca myśli, doświadczeń i rozwiązań wypracowanych w połączonym nurcie dwóch wielkich tradycji: grecko-rzymskiej i judeochrześcijańskiej. To one powinny być podstawą naszych działań.

Owszem, podstawowym obowiązkiem Prezydenta, Senatu, Sejmu i Rządu Rzeczypospolitej jest troska o naszą teraźniejszość. O Polskę i Europę, w których godność, prawa i aspiracje wszystkich obywateli są szanowane i chronione. O Polskę i Europę, w których nad rywalizacją i grą interesów powinna górować solidarność, poczucie wspólnoty. Jednak równie ważnym zadaniem jest dla nas troska o jutro. O zachowanie i dalszy wzrost naszego dziedzictwa tolerancji i otwartości, naszej wolności, naszej materialnej i duchowej siły.

Szanowni Państwo!

Jesteśmy tu dzisiaj razem. W piastowskim Poznaniu – kolebce naszego państwa i narodu, kolebce naszej wspólnoty – w 1050. rocznicę chrztu Mieszka. Jesteśmy tu, ponieważ rozumiemy ciążącą na nas odpowiedzialność. Odpowiedzialność zarówno wobec historii, jak i wobec przyszłych pokoleń Polaków.

W przededniu przystąpienia Polski do Unii Europejskiej papież Jan Paweł II wskazywał, że jest to dla naszego narodu wielka szansa na duchowe ubogacenie Zachodu – tego samego Zachodu, który niegdyś przekazał nam wiarę chrześcijańską. Europa potrzebuje Polski, a Polska potrzebuje Europy – mówił Ojciec Święty. Dlatego też – oddając hołd naszym dalekowzrocznym poprzednikom sprzed 1050 lat – pragnę dzisiaj z całą mocą wyrazić przekonanie, że idąc za wskazaniem naszego wielkiego rodaka, Polska jest i pozostanie wierna swojemu chrześcijańskiemu dziedzictwu. W nim mamy bowiem wypróbowany, mocny fundament dla przyszłości.

Szanowni Państwo, Drodzy Rodacy!

Nie jesteśmy tutaj na zawsze, tak jak nie był na zawsze Mieszko, polscy królowie, wielcy przywódcy naszego narodu, jak nie był z nami na zawsze nasz Ojciec Święty Jan Paweł II. Nie jesteśmy tutaj na zawsze, ale mamy wielki obowiązek strzeżenia fundamentów naszej tradycji i naszej kultury, mamy obowiązek budowania silnego państwa, także jako wielkiej wspólnoty naszego narodu, opierając się na tym, na czym wyrośliśmy, na czym nas wychowano - na naszej wielkiej tradycji wzajemnego szacunku, uczciwości, rzetelności, a jak trzeba także bohaterstwa w obronie ojczyzny.

Wychowano nas w tradycji budowania silnej Polski, nie tylko dla nas i dla naszych bliskich, ale przede wszystkim dla przyszłych pokoleń. Głęboko wierzę w to, że sprostamy temu zadaniu.

Andrzej Duda

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej

 (Prob.22.04.2016)